środa, 28 października 2015

Chleb młynarza

Znów poszłam na skróty, efekt wizualnie troszkę mnie załamał przez porównanie z efektem z bloga z którego wzięłam przepis, czyli Pieczywo na zakwasie ale to wszystko moja wina. Koniecznie chciałam upiec ten chleb w tygodniu. Nie wiem, mam jakąś taką potrzebę, żeby tak właśnie piec, bo w tygodniu wiadomo: praca - dom, praca - dom, a w weekend ciągle coś się dzieje, pojechałoby się gdzieś, a to znajomi przyjdą, a to wyjazd tu czy tam i w efekcie, trzeba planować weekendy na 2 miechy do przodu. Gdzie tu czas na chleb? A w tygodniu, jak się człowiek dobrze zorganizuje i wybierze odpowiedni przepis, to  przygotowanie chleba może przejść niezauważone. Rano w półśnie mieszamy zaczyn, potem 8-12-14h przerwy na pójście do pracy, na zakupy itp, potem powrót i w sam raz można dalej walczyć, przy okazji ugotować obiad na cały tydzień, zrobić pranie i ogólnie ogarnąć kuwetę, bo jak wiadomo samej pracy przy chlebie nie ma za wiele, za to siedzenia w domu, bo tu godzinka a tam dwie jest dość.

W tym przypadku szaleństwo level hard: chleb miesza się wieczorem (2h na to trzeba, mieszanie, autoliza, wyrastanie, formowanie), potem noc w lodówce a rano pieczenie. Jak to zrobić? samo pieczenie gites: 30-40 minut. Do tego nagrzanie piekarnika na maxa, już trochę gorzej, bo trwa to ok. godziny. Ale czas jaki chleb potrzebuje po lodówkowaniu, to już mi się całkiem nie podoba: 1-4 godzin! No to wymyśliłam: chleb prosto z lodówki wjeżdża do zimnego piekarnika i grzeje się wraz z nim, wyciągam jak się upiecze. To dało mi możliwość pobudki o 5.30 (nawet nie najgorzej, chyba będę częściej stosować, bo oprócz upieczenia chleba trochę posprzątałam i umyłam kuchenkę, a także przygotowałam pudełka z jedzeniem do pracy, w tym szarlotkę dla współpracowników (oferty pracy przyjmuję drogą mailową ;)). Jeszcze nie próbowałam tego chleba, ale mimo pewnej niedoskonałości formy zewnętrznej (nie nacięłam, myślałam, że sam popęka, nie popękał, za to o poranku przegapiłam moment i mocno się zrumienił, ja lubię takie przypaluchy, póki kupowałam chleb, zawsze brałam takie, ale rozumiem, że są tacy, który wolą delikatnie brązowy). Spróbuję jeszcze raz go zrobić kiedyś, tym razem zgodnie z regułami sztuki, zobaczymy jaka będzie różnica.

Acha i jeszcze ciekawostka. Czemu chleb młynarza i czemu pod tą nazwą kryje się wiele różnych przepisów? Bo w założeniu ma to być chleb pieczony na resztkach z młyna, czyli szwarc, mydło i powidło w różnych proporcjach ;)



Składniki:
390 g zakwasu pszennego (aktywnego - mój był z lodówki)
440 g mąki pszennej chlebowej (dałam 650)
145 g mąki pszennej razowej
145 g mąki żytniej 720 
360 ml wody
20g soli
(ja dodałam jeszcze kapkę drożdży z uwagi na młody zakwas)

Sposób przygotowania:
Wszystko oprócz soli wymieszać w misce mikserem do połączenia składników. Zostawić na 20 minut (to tzw. autoliza). Potem dodać sól i ponownie wymieszać wszystko. Przełożyć do naoliwionej miski i wyrastać 2h, w tym czasie (po 1h) złożyć. Uformować bochenek i wrzucić do lodówki na 8-12h, potem wyjąć i zostawić w cieple na 1-4h do czasu, aż wyrośnie o 2/3 (nie zrobiłam tego i to chyba błąd - sprawdzę), piec w naparowanym piekarniku nagrzanym do maksymalnej temp. przez 30-40 minut (moim zdaniem jeżeli za szybko się przypieka można obniżyć temp. do 230 stopni po ok. 10-15 minutach - następnym razem sprawdzę czy mam rację ;)) Gotowy jest, gdy postukan od spodu wyda głuchy odgłos.



wtorek, 27 października 2015

Chleb polski

Przepis podobno pochodzi od Tatter, ale ja znalazłam go na blogu KUCHARNIA i zrobiłam tak jak autorka tego bloga (nie sprawdzałam u Tatter). Chleb wyszedł świetny. Zrobiłam jeden wielki bochen (choć na dwa mniejsze też by było), co najlepsze - przepis uwzględnia użycie aktywnego zakwasu, a ja użyłam zakwasu z lodówki, tyle tylko, że wyjęłam go jakąś godzinę wcześniej, żeby trochę się ogrzał. I udało się, wyszedł piękny i jeden z niewielu, który wyrósł całkowicie do góry a nie rozjechał na boki. Wygląda super.



Składniki:
200 g zakwasu żytniego (130% hydracji - ja mam ok.100%, więc po prostu dodałam więcej wody do ciasta)
550 g mąki pszennej chlebowej (dałam typ 650)
50 g mąki pszennej razowej
1 łyżeczka soli
300 g wody
2 łyżeczki kminku
odrobina drożdży (mniej więcej wielkości orzecha laskowego) - niekoniecznie, ja dałam bo mam młody zakwas i nie byłam pewna czy na lodówkowanym zakwasie się uda

Sposób przygotowania:
Wymieszać wszystkie składniki, jeżeli będzie zbyt ścisłe (jak u mnie ze względu na mniejsze nawodnienie mojego zakwasu) można dodać więcej wody - to już dawałam na oko prosto z czajnika. Zostawić do wyrośnięcia na 2 - 2,5h, w tym czasie dwa, trzy razy złożyć. Następnie uformować bochenek (lub dwa mniejsze) i zostawić do wyrośnięcia na 1 - 1,5h (dłużej gdy sam zakwas, krócej gdy są też drożdże). Naciąć. Piec w naparowanym piekarniku w temp. 250 stopni (w przepisie jest 260 stopni, ale mój piekarnik nie ma takiej skali) przez 10 minut, potem w 230 stopniach około 20-25 minut. W połowie pieczenia można obrócić bochenek, żeby przypiekł się równo z obu stron (ale to zależy od piekarnika i sprawności grzałek). Ma mieć wielkie dziury, czekam na rozkrojenie!

Recyklingowa szarlotka z czerstwego chleba

Podobnie jak poprzednio - zużywam niezbyt udany bochenek chleba. Połowa poszła do wytrawnych muffinek, druga połowa leci do szarlotki. Przepis znalazłam na blogu Zufikowo. Tu nawet lepiej, bo rodzynki są częścią przepisu. To już próbowałam, a także rozdałam w pracy. Każdy chwalił i nikt sam nie zauważył, że szarlotka jest z chleba. Jedynym zastrzeżeniem do mojego wykonania jest moja własna inwencja wynikająca z braku wystarczającej ilości herbatników, które miały stanowić podstawę szarlotki - dałam macę, która jednak nie nasiąkła tak jak bym sobie życzyła, ale wszyscy mówią, że i tak jest ok (z herbatnikiem i tak lepiej - mam porównanie).



Składniki:
ok. 300 g chleba (u mnie ponad 400, ale chleb był wilgotny, bo rozmrożony)
ok. 1 szklanki mleka (tak, żeby namoczyć cały chleb)
1 jajko
3 łyżki cukru (+łyżka cukru z wanilią, której nie dałam)
łyżeczka cynamonu
garść rodzynek (były w chlebie)
jabłka na foremkę 20x20 (u mnie 4 małe)
łyżka masła do oblania jabłek (nie dałam)
kruszonka (nie dałam)
herbatniki na dno formy (u mnie herbatniki i maca, bo mi brakło)

Sposób przygotowania:
Jajko z mlekiem rozbełtać, wrzucić chleb, namoczyć (u mnie nie zmiękło tak jak chciałam - rozmieszałam malakserem z nożem), dodałam cukier i cynamon i wymieszałam. Formę wyłożyć papierem do pieczenia (lub nasmarować masłem i bułką), wyłożyć herbatnikami, na wierzch wlać część masy chlebowej (jest dość płynna), na to położyć jabłka  i wylać drugą połowę masy. Na wierzch można położyć kruszonkę. Piec w temp. 180 stopni z termoobiegiem przez 30-35 minut.

Wytrawne muffinki z czerstwego chleba

Super pomysł na wykorzystanie czerstwego chleba (albo nie do końca udanego eksperymentu chlebowego, który utknął na czarną godzinę w zamrażarce). W oryginalnym przepisie wykorzystane zostały czerstwe bułki - też super, bo jak wiadomo buły są pyszne zaraz po kupieniu, ale na drugi dzień już gorzej, a czasem nawet nie całkiem jadalnie. A ile można robić bułki tartej, albo pozostawiać ją na wieczne zepsucie. W przepisie z bloga Relax time z którego korzystałam, do przyrządzenia muffinów zostały wykorzystane 4 czerstwe bułki, ja użyłam pół bochenka chleba z rodzynkami (ze zdecydowanie za dużą ilością rodzynek, jak na pieczywo i z tego względu niezbyt chętnie jedzony u mnie w domu). Niestety muffinki troszkę mi się spaliły, ale myślę, że są ok (jeszcze nie próbowałam, jakby coś to edytuję ;p)

EDIT: są zarąbiste!!! specjalnie będę piekła niedobre chleby, żeby je częściej robić :p



Składniki:
4 bułki (lub pół bochenka chleba)
szklanka mleka
2 roztrzepane jajka
przyprawy, zioła (u mnie sól, pieprz, tymianek i rozmaryn)
dodatki (u mnie ze względu na dodatek rodzynek do chleba dodatki musiały pasować: jabłko, suszone wędzone śliwki i kurczak)
- dodatków miałam sporo, więc nie zmieściło się w formie na muffiny, pozostałość wsadziłam do żaroodpornej miseczki i także upiekłam)

Sposób przygotowania:
W misce roztrzepać jajka z mlekiem, namoczyć w tym chleb przez ok. 30 minut - mnie nie rozmiękło, więc wrzuciłam do malaksera z nożem i wymieszałam na masę. Autorce wyrosło na samych tych składnikach, mnie nie (nawet po dodaniu odrobiny proszku do pieczenia, więc można rozważyć dodanie drożdży). Do masy dodać przyprawy i dodatki. Foremki na muffiny posmarować masłem i obsypać bułką (do papierowych papilotek się klei), nałożyć masę do foremek do wysokości 2/3 (na wypadek, gdyby jednak wyrosło), piec w temp. 200 stopni, aż będą rumiane. Moje są aż nadto opalone ;)

Leniwe ruskie czyli co zrobić z nadmiarem farszu na pierogi ruskie

Kolejny sposób na wykorzystanie farszu, który został mi po przygotowaniu pierogów. Farsz na ruskie dobrze się mrozi, ale ja nie jestem aż taką fanką pierogów by zabrać się za przygotowanie ich w najbliższym czasie (nie mówiąc już o tym, że zostało mi sporo pierogów, które zamroziłam). W związku z tym, że farsz ruski składa się z ziemniaków i sera, dokładnie tak samo jak leniwe, nie trzeba było długiego zastanowienia, by właśnie je zrobić. Oczywiście odpada podanie takich leniwych z cukrem i cynamonem (tak lubię najbardziej), ale i tak jest nieźle, więc warto w ten sposób spożytkować nadmiar farszu. Problem jest jeden: trudno wybrać czy zjeść pierogi czy leniwe ;) Tak przygotowane leniwe najlepiej smakują przysmażone, z wody przypominają farsz bez pieroga, więc niewielka nowa jakość. Z przysmażeniem jest super.

Do tego podałam sałatkę jak w przedszkolu: tarta marchewka ze śmietaną (dobrze dodać tłuszcz do marchewki, beta karoten rozpuszcza się w tłuszczach).



Składniki:
0,5 kg ziemniaków
250 g twarogu
zeszklona cebula
sól, pieprz
(jak farsz na ruskie)
+ jajko
+ mąka

Sposób przygotowania:
Do farszu na ruskie dodać jajko i kilka łyżek mąki (nie za dużo, bo przestanie się kleić, zepsuje się kleistość skrobi ziemniaczanej). Wymieszać, uformować wałek, pokroić jak kopytka. Ugotować w osolonej wodzie z odrobiną oleju do wypłynięcia i jeszcze minutę. Przysmażyć na patelni na masełku.

poniedziałek, 26 października 2015

Falafel z soczewicy czyli co zrobić z nadmiarem farszu na pierogi

W poprzednim poście pokazałam Wam mój przepis na pierogi z soczewicą, który był próbą odświeżenia smaku poznanego lata temu na Mazurach. Eksperyment się udał. Pierogi są piękne (przez ciasto przebija pomarańczowy kolor soczewicy i zielony koperku) i bardzo smaczne. zostało mi jednak całkiem sporo farszu. Co zrobić z soczewicą z koperkiem i cebulką? Głupie pytanie. To co najłatwiej zrobić, a co smakuje wszystkim i wydaje się niewiadomo jakim odkryciem - kotlety. Zwane na Bliskim Wschodzie falafelem i oryginalnie robione z cieciorki. Ja robiłam też z bobu, a chyba najczęściej robię z soczewicy, bo najkrócej się gotuje. Do farszu wystarczy dodać jajko i bułkę tartą i kotleciki gotowe. Nic prostszego. W falafelowniach kotleciki smażone są w głębokim tłuszczu, dzięki czemu po usmażeniu pozostają okrągłe. W domu można smażyć normalnie, trzeba tylko pamiętać by nie były za blisko siebie i aby odwracać je by usmażyły się z każdej strony.



Składniki:
ugotowana soczewica
jakaś zielenina (u mnie koperek, bo szedł do farszu do pierogów)
opcjonalnie zeszklona cebula
przyprawy do smaku, sól, pieprz, może być kumin i inne
jajko
bułka tarta, żeby złapało konsystencję pozwalającą na lepienie kulek

Sposób przygotowania:
Wymieszać wszystkie składniki (przy czym najpierw z soczewicą wymieszać jajko, a potem stopniowo dodawać bułkę, aż powstanie kleista masa, z której da się lepić kulki, tak by zachowywały kształt. Pomoczyć dłonie i lepić kulki, gdy farsz zaczyna lepić się do rąk zamiast do siebie, umyć ręce i znów pozostawić zwilżone. Smażyć na oleju lub oliwie do zrumienienia (można we frytkownicy, jak ktoś posiada i chce mu się myć). Po usmażeniu można odsączyć z tłuszczu przy użyciu papierowego ręcznika.

Pierogi ruskie, pierogi z soczewicą - mój pierogowy debiut

U mnie w rodzinie specjalistkami od pierogów zawsze były babcie. Wiadomo, nikomu innemu się nie chciało ;) Jedna babcia robiła pierogi hurtowo, rozwałkowywała wielki płat ciasta i szybciutko, przy użyciu szklanki wykrawała kółka, a potem równie szybko zamieniała je w pierogi. Niestety przepisu tej babci nie miałam okazji poznać, pamiętam tylko z wczesnego dzieciństwa te wielkie płaty ciasta na pierogi i drugie równie wielkie na makaron do niedzielnego rosołu. Druga babcia do dziś specjalizuje się u nas w pierogach, swojej metody nauczyła się od własnej babci - nie potrzeba do niej szklanek, ani innych wycinarek, bo cały proces można przeprowadzić tylko przy użyciu wałka. Ciasto tej babci zawiera jajko i masło oraz gorącą wodę, a gotowe ciasto formuje się w wałek jak do kopytek, a następnie odkrawa z niego plaster, który wałkuje się, umieszcza na nim farsz i składa. Ta metoda, choć wolniejsza, zapobiega wysychaniu ciasta, a tym samym pozwala uniknąć problemów z nielepieniem się pieroga. Raz towarzyszyłam babci w jej pracy, ale jednak brak mi chyba cierpliwości na robienie każdego pieroga z osobna, skorzystałam więc z metody pierwszej babci i z przepisu na pierogi, który bez szczegółów w zakresie proporcji podała mi koleżanka (specjalistka pierogowa, uwielbiam jej pierogi, są pyszne!), a z proporcjami zapodał Internet ;)

Przygotowałam dwie wersje pierogów:
- pierogi z soczewicą, 
Chciałam odtworzyć smak pierogów, które kiedyś jadłam na Mazurach w Tawernie Zielony Wiatr przy przystani Hobby w Starych Sadach na jeziorze Tałty (ceny wysokie, czas oczekiwania długi, ale pierogi naprawdę pyszne). 
Nie do końca mi się udało, głownie dlatego, że jadłam je z 5 lat temu jak nie lepiej i po prostu nie pamiętałam co prócz soczewicy i koperku w nich było, ale wyszły niezłe i warte powtórzenia, wiem też co poprawić, by były jeszcze lepsze.
- pierogi ruskie - wiadomo klasyka



A z farszu, który mi został zrobiłam kolejne dania: Leniwe ruskie z farszu do ruskich i falafel z soczewicy z farszu z soczewicy. Tym samym zapełniłam lodówkę na najbliższy tydzień i zamrażarkę na kolejny ;)

Ciasto na pierogi

Składniki:
z tej proporcji wyszło mi ponad 70 pierogów (zgodnie z przepisem z kuchni Poli miało być ok. 60)
2 i pół szklanki mąki pszennej (użyłam 650)
3-4 łyżki oliwy (dałam 4 łyżki oleju rzepakowego - w końcu kuchnia polska)
250 ml (szklanka) wrzątku
łyżeczka soli

Sposób przygotowania:
Mąkę i sól usypać w kopczyk na stolnicy, zrobić dołek, wlać do niego olej i stopniowo wlewać wodę, mąkę mieszać z olejem i wodą widelcem (moja metoda) lub łyżką (Poli) bo ciasto jest gorące. Gdy narzędzie nie daje już rady, dalej wyrabiać rękami, ciasto wciąż jest gorące, ale już nie parzy. Wyrobić na gładkie i elastyczne ciasto. Jest miękkie i takie ma być. Ciasto wsadzić pod ściereczkę, odkrawać od niego po kawałku, wałkować cienko, podsypując od spodu odrobiną mąki, by nie kleiło się do blatu, wałek też można delikatnie omączyć. W oryginalnym przepisie autorka pisze, że ona nie musiała podsypywać, ja musiałam, bo jednak troszkę się kleiło, ale nie była potrzebna duża ilość mąki (sądzę że nawet by zaszkodziła). Kawałki ciasta do wałkowania i wykrawania pierogów nie powinny być za duże, bo ciasto wyschnie i nie będzie się chciało kleić. Krążki wykrawać szklanką, nakładać po łyżeczce farszu, zlepiać. Gotować w osolonej wodzie z odrobiną oleju lub masła do wypłynięcia a potem jeszcze ok. 2 minuty. Trwa to krótko, więc trzeba uważać by nie rozgotować.

Pierogi można mrozić, pakując do mrożenia uważać by się nie stykały (skleją się i po rozmrożeniu będzie wielki glut), jak już zamarzną, można je wrzucić do jednego wora.



Farsz ruski
Składniki:
zrobiłam z połowy porcji podanej przez Polę, bo miałam w planie soczewicowe, i tak sporo zostało. 
0,5 kg ziemniaków (obranych i ugotowanych)
250 g twarogu
1 cebula (zeszklona na oleju)
sól, pieprz do smaku

Sposób przygotowania:
Ziemniaki obrać, ugotować, wystudzić, ugnieść dokładnie dodać twaróg, ugnieść dokładnie razem, dodać cebulkę, wymieszać, dodać sól i pieprz do smaku (użyłam świeżo tłuczonego pieprzu, super). Ten farsz z uwagi na skrobię ziemniaczaną klei się do rąk, jak ma się takie oklejone łapy, to ciasto pierogowe najchętniej klei się do rąk a nie do siebie nawzajem, dobrze więc nakładać je dwoma łyżeczkami i ewentualnie nadawać mu kształt małym paluszkiem, który potem nie będzie używany do zlepiania pierogów. I tak jest to dość żmudna robota, lepiej więc sobie ją ułatwić.

Jeżeli zostanie farszu, to farsz na ruskie dobrze się mrozi, można też jak ja zrobić z niego leniwe na ostro, które potem podsmażone z dodatkiem śmietany będą pysznie smakowały :)

Farsz z soczewicy

Składniki:
250 g soczewicy czerwonej
koperek
cebula (zeszklona na patelni)

Jeżeli ktoś chce żeby farsz się nie rozłaził przy lepieniu, można skleić go białkiem, ale ja tego nie zrobiłam i nie było źle, jak się opracowało technikę nakładania, to nawet szło sprawnie.

Sposób przygotowania:
Soczewicę ugotować al dente, odcedzić, wystudzić, dodać koperek  i zeszkloną na patelni cebulę, doprawić do smaku. W związku z tym, że farsz jest sypki, najlepiej nakłada się w ten sposób: kółeczko ciasta położyć na dłoni w jej zagłębieniu, nałożyć na środek łyżeczkę farszu, który będąc w dołku nie rozsypuje się, skleić pieroga. 

Jeżeli zostanie farszu łatwo przerobić go na kotleciki z soczewicy, takie coś falafelo-podobnego (zamieszczę w końcu, bo o dziwo jednak nie ma soczewicowego, albo szukaczka mnie oszukuje).

Dzięki temu, wprawdzie pół dnia w kuchni gwarantowane, to obiady na następne tygodnie też. No chyba, że macie w domu dużo żarłoków, to wtedy nie ;)

wtorek, 20 października 2015

Fasolka szparagowa z chilli i zieloną pietruszką

Wariacja na temat fasolki szparagowej. Tak naprawdę można kombinować z rożnymi dodatkami. Ja tym razem zakombinowałam z chilli i zieloną pietruszką. Pietruszka nie jest może najlepszym dodatkiem. Wydaje mi się, że dodatek zielonej pietruszki podkreśla "trawiastość" tej sałatki. Nie każdemu musi to odpowiadać. Ale bez eksperymentów nie ma super odkryć :)



Składniki:
żółta fasolka szparagowa
sól
chilli (u mnie mała pepperoncino)
zielona pietruszka
masło

Sposób przygotowania:
Fasolkę ugotować w osolonej wodzie, odcedzić, dodać masło, drobno pokrojoną papryczkę i natkę pietruszki.

Smażony śledź

W sumie żadna filozofia, ale ze statystyk wnoszę, że najwięcej ludzi szuka przepisów na proste dania, co w sumie chyba nie jest niczym dziwnym, bo ten kto gotuje dużo, zawsze sobie coś rozkmini, a od czegoś trzeba zacząć.



Składniki:
śledzie
sól
mąka
olej

Sposób przygotowania:
Śledzie wypatroszyć umyć osolić, zostawić na noc (lub dzień) w lodówce - minimum kilka godzin. Przed smażeniem opanierować w mące, smażyć na gorącym oleju (można sprawdzić temp. oleju wrzucając grudkę mąki, gdy są bąbelki dookoła, olej jest wystarczająco gorący). Najważniejsza jest temperatura oleju, zimny wsiąknie w rybę i wszystko będzie fatalne. Smażyć na wolnym ogniu (smażenie na ostrym ogniu spowoduje, że wierzch się spali, a środek będzie surowy). Jak już wspomniałam, warto jeść śledzie, również świeże, nie tylko marynowane :)



Szczupak na parze

Trochę lżejsza opcja względem pokazanego parę wpisów temu szczupaka duszonego w cebuli i czosnku. W ten sposób można przygotować większość ryb, kurczak też mógłby się udać. Robi się szybko i bardzo prosto.



Składniki:
dzwonka szczupaka (osolone dzień wcześniej)
pieprz
przyprawa pomidory z bazylią i czosnkiem
koperek

Sposób przygotowania:
Dzwonka szczupaka włożyć do garnka na parę, posypać pieprzem, posypać przyprawą pomidory bazylia czosnek, pod koniec gotowania posypać koperkiem.


Ciasto marchewkowo - bananowe bez cukru na kaczych jajach

Oczywiście można użyć zwykłych jajek kurzych, ale mnie się akurat trafiły kacze. W całym cieście cukier jest tylko w polewie (którą można zrobić inaczej tak, żeby cukru się pozbyć, ale mnie nie zależało na tym specjalnie, a lubię tą polewę). Ciasto przełożyłam kaszą manną na mleku na gęsto, co mnie pasowało, ale nie wszystkim, można poprawić sytuację dodając w trakcie gotowania kaszy sok lub dżem. Można też podczas wylewania masy na ciasto dodać do niej owoce, trzeba tylko pamiętać, że ciasto bananowe smakuje bananem, więc dodany owoc powinien do niego pasować. Można dodać też kolejnego banana. Dobrze, aby owoce były dojrzałe i słodkie, bo skoro ciasto nie ma cukru, to warto go zrównoważyć.



Skorzystałam z przepisu z bloga Kulinarnie - Niebanalnie, choć autorce chyba jakiś chochlik wkradł się do przepisu, bo było w składzie jakieś mleko, którego potem nie było w wykonaniu, więc kombinowałam.

Składniki:
1 marchewka
1 banan
4 jajka kacze (5 kurzych)
80 g orzechów włoskich
2 łyżeczki proszku do pieczenia
4 łyżki mąki pszennej
1 łyżka oliwy
1 łyżeczka cynamonu

Sposób przygotowania:
W malakserze wymieszać banana z żółtkami na jednolitą masę. Do masy zetrzeć na średnich oczkach marchewkę, wymieszać. W drugiej misce ubić białka na sztywno, dodać masę marchewkowo - bananową, wymieszać delikatnie, tak, żeby nie zepsuć puszystości z białek. Dodać przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia i cynamonem, także delikatnie wymieszać. Orzechy uprażyć na suchej patelni, dodać do masy. Piec w temp. 180 stopni w termoobiegu, aż ciasto będzie rumiane, a patyczek wsadzony w ciasto będzie suchy (czas sugerowany na blogu, z którego wzięłam przepis był zupełnie nietrafiony, zdecydowanie krócej niż sugerowana tam godzina - przynajmniej tak wyszło w moim piekarniku).

Ciasto niezbyt wyrosło, ale wystarczająco, żeby przełożyć go jedną warstwą masy. Masa z kaszy manny pasuje nieźle. Wierzch polałam polewą z tego przepisu

Szczupak duszony w cebuli i czosnku

Kolejny z klasycznych przepisów moich rodziców. O ile pamiętam danie powstało z potrzeby chwili podczas któregoś z rejsów mazurskich podczas których rodzice jedzą głównie ryby. W Małopolsce o to raczej trudno. Duże szczupaki często nie są wybitne w wersji smażonej, bo jako duże ryby nie mają miękkiego, pysznego mięsa. Potrzebny jest inny sposób przygotowania, aby wydobyć z niego wszystko co najlepsze. Duszenie właśnie to potrafi! Zatem dusimy.



Składniki:
szczupak (duży będzie w sam raz, u nas 2,5 kg)
olej
4 cebule
8 ząbków czosnku
sól, pieprz, przyprawa suszone pomidory z czosnkiem i bazylią

Sposób przygotowania:
Dzień wcześniej szczupaka sprawić i osolić. Na rozgrzany olej wrzucić pokrojoną w kostkę cebulę, przesmażyć na lekko złoto, dodać 5 ząbków czosnku pokrojonych w plasterki, podsmażyć. Wrzucić dzwonka szczupaka, podlać trochę wodą, przyprawić pieprzem i przyprawą, przykryć, dusić do miękkości. Na koniec dodać wyciśnięte 3 ząbki czosnku, zagotować.