środa, 15 sierpnia 2012

Sushi

Postanowiłam zmierzyć się z wyzwaniem. A w zasadzie zmierzaliśmy się we dwójkę, no i w sumie z mojego wyzwania wyszło niewiele, albowiem cały ciężar przygotowania wziął na siebie mój współkucharz. Ogólnie rzecz biorąc skorzystanie z gotowego zestawu do sushi jest na pierwszy raz pomysłem wyśmienitym albowiem nie trzeba się martwić kwestią maty bo jest dołączona do każdego zestawu. 

My kupiliśmy zestaw "blue dragon" bo był najtańszy, a o jakości poszczególnych składników i tak nie moglibyśmy się wypowiedzieć. Za 20 sushi-wieczorów, może edytuję tego posta ;) W każdym razie mata z zestawu okazała się być zaskakująco porządna, więc przyda się na wypadek kolejnych edycji. Kolejne zaskoczenie to ryż do sushi w woreczkach. No i dobrze. Odpadła ponoć najbardziej upierdliwa kwestia to znaczy przypalający się ryż, a i tak, mimo woreczka, już we właściwym momencie kleił się wyśmienicie (do wszystkiego ;)) A, za to zdecydowany minus zestawu: tak wasabi jak i sosu sojowego było co kot napłakał i oczywiście brakło.

Zrobiliśmy dwa rodzaje maki: z łososiem i awokado oraz z tuńczykiem i zieloną cebulką. Do zdjęcia przetrwał tylko ten drugi, bo łososiowy był smaczniejszy. Za to z ryżu który pozostał oraz z pozostałego łososia już własnymi rękami zrobiłam nigiri sushi czyli wałek ryżu + plasterek ryby. Ogólnie też nic trudnego.

Wrażenia ogólne z sushi bardzo dobre, można to powtarzać. Aczkolwiek tym razem w zakresie maki nie mam zbyt wielu osobistych doświadczeń, bo głównie zerkałam przez ramię głównemu producentowi oraz robiłam mądre miny. Może następnym razem pomocników przywiąże się do kaloryfera, żeby się nie dorwali do maty :D to napiszę więcej. Albo w związku z tą groźbą jakieś porady pojawią się w komentarzach.