środa, 10 września 2014

Smalec/Lard

Mówiłam już, że mam się uczyć? Ale siła wyższa mnie zmusiła, a był nią kolega z innego kraju, który bardzo potrzebuje przepisu na smalec :) No to spieszę podać, tym bardziej, że prosił już o to chwilę temu, no ale jak mam egzamin na karku to wolę w ogóle nie włączać komputera jak nie muszę, bo kończy się to godzinami na necie i dużymi lukami w wiedzy, które przy ponad 400 zagadnieniach do wkucia i losowym systemie przydziału zagadnień (zero opcji eliminowania - to za proste to nie będzie, to za trudne to nie będzie, bo będzie wszystko, jedyną opcją jest modlitwa o szczęście w losowaniu ;)) No ale, żeby szybko wrócić do pracy, trzeba szybko podawać przepis. Jest to przepis mojego taty, posiada wielu wiernych fanów :) Na robienie smalcu celem wrzucenia zdjęcia jest zdecydowanie za gorąco.

Składniki:
wędzone podgardle
słonina
boczek (jeżeli podgardle było wędzone to zwykły, jeżeli nie, to wędzony)
smalec w kostkach (myslę, że gdy nie da się dostać smalcu w kostkach, to więcej słoniny będzie ok, ale nie mam pewności)

Wariacje:
* z cebulą: cebula, sól, vegeta, kminek
* z ziołami: kminek mielony, majeranek (można eksperymentować z innymi)

Sposób przygotowania:
Kostki smalcu wrzucić do gara, na to pokrojone w kostkę 1-2 cm podgardle, słoninę i boczek. Smażyć aż wytopią się skwarki.
Z cebulą: chochlą nabrać tłuszczu z gara na patelnię, w tym tłuszczu smażyć cebulę, gotową dodać do całości. Gotowanie jej w garze z mięsem nie jest dobrym pomysłem, albo cebula będzie nie taka jak trzeba albo boczek, bardzo trudno złapać właściwy moment.

Pakować do słoików. Czas przechowywania ziołowego jest trochę krótszy niż cebulowego, więc taka też powinna być kolejność spożycia ;)

Have I told you that I should be learning right now? But it was a force majeure - my friend from another country who need a recipe for lard :) So I have to give him one, what's more, he asked me some time ago, but when I have exams to take, I don't like to turn on the computer, it always end in the same way - I'm sitting hours in the Internet and doing nothing for my exam.  And it is not a good tactic when I have over 400 topics to cover and no way of eliminating - this is too easy, that is too long because every topic will be given and you can only pray to have luck in drawing questions to answer. So I should give the recipe fast to go back to my books. It is my dad's recipe and has a lot of true fans. Unfortunately it's too hot to prepare lard to upload pictures.

Ingredients:
smoked chap
a flitch of pork fat (or more)
bacon (may be smoked if the chap is not - one piece of meat should be smoked)
lard in packets (if it is impossible to buy lard in packets, you can try with more pork fat, but I'm not sure if it would work out).

Variations:
with onion: onion, salt, multipurpose spice (dried vegetables +salt) - not necessarily, ground caraway seeds
with herbs: ground caraway seeds, marjoram 

Method:
Put lard into a pot, cut meat and fat into 1-2 cm cubes, add to the pot and fry until you find nice scratchings in the pot. 
With onion: take some fat from the pot using a ladle and   pour it to the saucepan, add onion which is cut into pieces and fry it, when it is ready, add it too the lard. It isn't a good idea to fry onion together with meat - either onion or meat wouldn't be well prepared, it is very difficult to catch the right moment.

Put into jars. You can keep lard with onion longer than lard with herbs, so if you make both variations, herbs should be eaten first.

poniedziałek, 8 września 2014

Powidła śliwkowe/Plum jam

Scroll down for English
 
Nie powinnam zajmować się teraz blogiem, bo szybkimi krokami zbliża się najgorszy egzamin w tym roku, a całkiem możliwe, że w całym dotychczasowym moim życiu. Nie powiem, że w życiu w ogóle, bo czeka mnie jeszcze gorszy, ale nie ma co myśleć o kolejnym, jak jeszcze ten przede mną. W dodatku zamieniłam się terminem, żeby mieć go wcześniej (bo na później miałam wielkie plany - z planów nic nie wyszło,a ja zostałam z egzaminem miesiąc wcześniej). Ale na osłodę życia podam przepis tym razem na powidła śliwkowe, które robiłam jakiś czas temu oraz na pasteryzację na skróty (jeszcze większe skróty niż w poprzednim poście)

Składniki:
śliwki
cukier

Sposób przygotowania:
Wydrylować śliwki, zasypać cukrem, tak, żeby puściły sok. Po około godzinie - dwóch postawić w garnku z grubym dnem na najmniejszym możliwym ogniu, gotować aż konsystencja będzie Wam odpowiadać. W trakcie można dodać cukru, jeżeli uznacie, że powidła są za kwaśne. Moje były z bardzo kwaśnych śliwek, więc na 5 kilo śliwek weszło około 0,5 kg cukru, ale generalnie nie jestem fanką dużej ilości cukru w przetworach.

Pasteryzacja:
Gdy mój tata (rodzinny mistrz przetworów) usłyszał przepis na pasteryzację Bei, o którym pisałam w poprzednim poście, uznał, że zdecydowanie szkoda czasu na tak skomplikowane przepisy, a i niebezpieczne to jest, bo przecież można się poparzyć ;). Polecił mi przepis znacznie prostszy (czy lepszy, trudno stwierdzić, okaże się):

Wstawić pełne, porządnie zakręcone słoiki do zimnego piekarnika, nastawić na 95 stopni, poczekać aż piekarnik się nagrzeje i od tego czasu liczyć około 35 minut (jeżeli się zapomni o tym i postoją dłużej to też nic się nie stanie), można wyjąc od razu i postawić do góry dnem lub studzić z uchylonymi drzwiczkami do pieca.


I definitely shouldn't update my blog now, because the worst possible exam scheduled for this year is coming on, very fast. I couldn't say it is the worst in my life because I will have one worse in close future, but it's not the right time to think about the other when I haven't passed the previous one yet. What's more, I exchanged the date of the exam with my friend, to have the exam earlier (I had great plans for later - the plans won't be accomplished and I still have the exam one month earlier). So, to make my life more sweet, I'll give you a recipe for plum jam, which I made some time ago and for easier pasteurization than I explained in the previous post.


Ingredients:
plums
sugar

Method:
Stone the plums, cover with sugar and leave for some time to make it fruity - about 1-2 hours. Then cook in a pot with a thick bottom on the lowest possible heat until the consistency will be correct (which simply means, that when you think, that this consistency would be nice to eat). You can add as much as you want, I don't like to add too much, but this time I had very sour plums, so for 5 kilos of plums I put about 0,5 kg of sugar.

Pasteurization:
When my dad (family's preserves master ;)) heard the Bea's recipe, I wrote in the previous post, he told me that it is definitely too time-consuming and too complicated to be used, not to mention, dangerous - you can scald your hand doing it ;). He gave me a simpler recipe (I don't know if it is better, I will check in winter, if the preserves are still good):

Put full, covered jars into a cold oven. Set the oven to 95 Celsius degrees, wait until it is hot, and from this moment keep the jars in the oven for about 35 minutes (if you forget to take them out, it's no problem - 35 minutes is enough but nothing wrong would happen, even if you will keep them in the oven for 2 hours). Take the jars out and leave them upside down to cool (if you don't have good kitchen gloves or are afraid to do that, you can leave them too cool in the ajarred oven.