Powstały dziś całkiem spontanicznie, jako odpowiedź na drożdżówkową chęć taty. Doprawdy musiałam uchronić go przed zakupem drożdżówki w sklepie i to w dodatku w niedzielę (litości, była ona co najmniej z piątku), więc zamiast wyjść ze sklepu z siatką drożdżówek, których nikt, łącznie z nim by jeść potem nie chciał, kupiliśmy drożdże i mleko (prócz tego chleba, który nas do sklepu przygnał w niedzielę).
Przepis na ciasto jak zwykle ten sam, z tego posta,
+ rodzynki (pół kubka, moczone w gorącej wodzie)
powidła śliwkowe domowej roboty zagęszczone 2 łyżkami kaszy manny (dwie łyżeczki powideł na bułkę)
Sposób przygotowania:
Ciasto jak w przepisie zalinkowanym powyżej, z dodatkiem rodzynek podczas wyrabiania (może to zawilgocić ciasto - wtedy dodać ciut mąki i jest ok), potem podzielić ciasto na kulki wielkości pięści, każdą kulkę w dłoniach rozciągnąć na placek, do środka wpakować ok. 2 łyżeczki powideł do każdej (nie za dużo, bo jest problem z zamknięciem), potem zamykać to jak sakiewkę, zawinąć zamknięcie pod spód i położyć zawinięciem do spodu, bułki posmarować jajkiem, odczekać chwilę i wsadzić na ok. 20 min - 0,5 h do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, góra dół (jak za bardzo się przypiekają to zostawić tylko dół).
Lepienie bułek wymaga nieco wprawy, ale jak ktoś lepił kiedyś pierogi to powinien dać radę. A jak nie to też (na wszelki wypadek dzieci wygnać z kuchni na czas przygotowania lub nałożyć im słuchawki dla operatorów młota pneumatycznego ;))
Jest ciemno, zatem zdjęcie pojawi się jak będzie jasno, chyba że do tego czasu zjem wszystkie (co jest wysoce prawdopodobne).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)