Przyprawy do paelli nabyłam w Hiszpanii już dwa lata temu. Leżały sobie grzecznie oczekując na swoją kolejkę. Tak zastanawiałam się, że paella marinera, którą w Hiszpanii jadłam była przepyszna i cudowna i chętnie bym to powtórzyła, ale primo nie wiem jak, a secundo - dostrzegam pewne problemy z owocami morza. Aż tu dnia pewnego całkiem niedawno okazało się, że wszystko jest, tylko robić.
Z robionego niegdyś łososia został mi zamrożony bulion z łba, mrożone owoce morza tata kupił również czas temu jakiś celem wykorzystania do spaghetti, ale jakoś nikomu nie chciało się robić. Ryż do risotta (który uznałam za najodpowiedniejszy) również zalegał gdzieś na półce. No to próbujemy :)
Składniki:
Ryż do risotta (u mnie ok. 500 ml suchego)
Mrożone owoce morza (u mnie jedno opakowanie, ale dwa byłyby lepsze na tą ilość ryżu)
Bulion rybny, oraz część wody z rozmrażania owoców morza
Białe wino półwytrane
Przyprawa "paella marinera con azafran" firmy ducros (składnikami przyprawy są: kurkuma, papryka, czosnek, koper włoski, skórka cytryny, szafran (0,5%), goździki i pieprz)
cebula i czosnek
Oczywiście doprawiłam jeszcze solą
+ Patelnia/rondel.garnek, który można zapiekać w piekarniku
Sposób przygotowania:
Cebulę kroimy w drobną kostkę, dodajemy ok. 3 ząbków czosnku (krojonych, wolniej się palą niż wyciskane) i podsmażamy na oliwie do zeszklenia. Dodajemy ryż chwilę smażymy, dodajemy wino (chlust), następnie niewielkimi porcjami bulion, tak by w międzyczasie wchłaniał się w ryż. Na drugiej patelni rozmrażamy owoce morza. Oddany przez nie płyn również możemy dolać do ryżu. Do owoców morza dodajemy białego i wina i tym razem wyciśnięte parę ząbków czosnku, gdy ryż jest al dente dorzucamy owoce morza. Należy pamiętać, że owoce morza ie powinny być długo obrabiane termicznie - robią się wtedy gumowate. Mieszamy całość, chwilkę razem smażymy, żeby resztka wina, które się nie zredukowało na patelni wchłonęło się w ryż, solimy i wrzucamy przyprawę do paelli (lub jej składniki), całość przykrywamy pokrywką i wrzucamy na ok. 15-20 min. do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Gotowe.
Oczywiście nie mam pojęcia, czy choć odrobinę zbliżyłam się do oryginalnego przepisu na paellę. Smakowało dość podobnie, ale sposób przygotowania całkowicie intuicyjny, nie poparty absolutnie żadnym przepisem :)
Czasem takie eksperymenty, nie poparte przepisem okazują się najlepsze :)
OdpowiedzUsuńA co tak cicho na blogu ;)?
OdpowiedzUsuńW.Cz.
No właśnie nie wiem co tak mało komentarzy piszesz :) A ja mam problem z netem oraz z dorwaniem się do kuchni.
OdpowiedzUsuń