Oczywiście kolejny przepis Hamelmana. Technika u mnie szwankuje, więc te bagietki wyglądają raczej jak artretyczne paluchy niż cokolwiek innego (a w szczególności niż bagietka), ale były całkiem niezłe. No poza tymi momentami kiedy miałam ochotę rzucić je w diabły, bo za mocno urosły i wyjechały mi ze ściereczki, nie mogłam ich usadzić na blasze, rozpływały się i ogólnie robiły mi dużo paskudnych psikusów. Oczywiście, jak to bagietki najpyszniejsze były zaraz po wystygnięciu, ale jadalne aż do końca swoich dni. No ale przynajmniej zdjęcia w ostatnich promieniach słońca padającego zza okna mi się podobają (i nawet bawiło mnie to, że żeby je złapać stawiałam krzesło na stole a siebie na drugim krześle, bo tylko tak jeszcze dało się złapać południowym oknem zachodzące słońce). A oto i bagiety :)
na zaczyn
140 g mąki chlebowej
170 g wody (ciepłej)
2 łyżki zakwasu pszennego (płynnego) - u mnie płynność zakwasu jest zależna od tego co akurat robię, czasem bardziej czasem mniej, ogólnie mało się przejmuję i jakoś wychodzi.
na ciasto
770 g mąki chlebowej
1/4 łyżeczki sproszkowanego słodu (nawet nie wiem co to, mam brödsirap ze Szwecji, dodałam troszkę na oko, Wam proponuję melasę lub miód albo w ogóle nic, nie było to wyczuwalne w smaku)
460 g wody (ciepłej)
20 g soli
1/2 łyżeczki drożdży instant
zaczyn (bez 2 łyżek)
Sposób przygotowania:
Zmieszać składniki na zakwas, zostawić na 12-16h w temp pokojowej. Po tym czasie ująć dwie łyżki zakwasu na kolejne pieczenie a do reszty dodać wodę i mąkę (i pewnie słód, autor przepisu sobie o nim zapomniał), wymieszać do połączenia się składników na postrzępioną masę. Odstawić na 20-60 minut, następnie dodać sól i drożdże i wymieszać na jednolite ciasto o średniej konsystencji. Odstawić pod przykrycie na 2 godziny, po godzinie złożyć (jeśli jednak ciasto jest takie rozlazłe lub lepkie to dobrze złożyć go 2x co 40 minut). Po leżakowaniu uformować bagiety (z tej porcji wyjdą 4 wielkie mutanty) i położyć do leżakowania łączeniem do góry. Żeby się nie rozpełzły najlepiej położyć je na posypanej mąką, pofałdowanej ściereczce (na zasadzie fałda, bagieta, fałda, bagieta, fałda. Pamiętać trzeba tylko, że bagiety rosną więc lepiej przygotować sobie 3 ścierki niż potem zobaczyć że wypełzły końcami i nijak nie da się ich normalnie zapakować do pieca bo kleją się do wszystkiego. Na czas leżakowania przykryć je folią spożywczą lub lnianą ścierką aby nie wysychały i nie były narażone na przeciąg. W tym stanie leżakują około 1h. Piec w temp. 240 stopni przez 24-26 minut, zaparowując wcześniej lekko piekarnik. Przed włożeniem do pieca naciąć bagiety ostrym nożem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)