Oczywiście kolejny z niezrównanych przepisów Hamelmana, na specjalną prośbę pewnego Madzika, który suszy mi głowę o podanie tego przepisu od czasu gdy przygotowałam grissini w czasie naszej posiadówki przy nauce. Jakimś cudem udało mi się uratować jedną partię do zdjęć zanim została pożarta. Grissini na zdjęciu są gorące, prosto z pieca, wystygnięcia nie doczekały. I w sumie słusznie, te kilka, które schowałam jako próbkę kontrolną na drugi dzień nie były już takie dobre. To znaczy właściwie chyba takie właśnie powinny być - bliższe paluszkom, ale mnie i tak najlepiej smakowały bezpośrednio po upieczeniu (oczywiście absolutnie niezgodnie z zaleceniem Hamelmana, który każde pieczywo nakazuje wcześniej wystygnąć ;))
Składniki:
508 g mąki chlebowej (650 babunia z biedronki)
264 g wody
60 g oliwy z oliwek
51 g masła
11 g soli
5 g drożdży instant (dałam 20g świeżych)
Sposób przygotowania:
Wymieszać wszystkie składniki. Świeże drożdże należy najpierw rozpuścić w ciepłej wodzie (tej z przepisu). Trzeba trochę je wyrabiać, aż zrobi się elastyczne ciasto (magia glutenu). Ciasto zostawić na godzinę do wyrastania. Po tym czasie ciasto podzielić na równe części i uformować paluchy. Jak widać są dość spore, a i tak musiałam je piec na 3 lub 4 razy. Grissini nie wymagają dodatkowego wyrastania po uformowaniu, więc można wrzucić je od razu do pieca nagrzanego do 195 stopni na około 20 minut.
Wariant z czosnkiem (pycha!, ten właśnie robiłam)
Wcześniej przygotować czosnek. Na tą proporcję wchodzi jedna główka. Odciąć z wierzchu 1cm i położyć odcięciem do góry na blasze w piekarniku miejsce odcięcia posmarować oliwą, przykryć folią aluminiowa i piec w 180 stopniach do czasu aż będzie miękki (nie spojrzałam na zegarek ale podejrzewam, że było to 15-20 minut, piekłam je razem z obiadem).
Jak doczekają, powinny stygnąć na kratce, a potem być przechowywane w szczelnym pojemniku przez kilka dni. Chować przed dziećmi i współpracownikami ;)
Lubię je bardzo:)
OdpowiedzUsuń