sobota, 16 kwietnia 2011

Miłe złego początki ;)

Ta dam! Posta numer jeden czas opublikować. Wprawdzie dalej mój aparat nie działa, a w archiwum zdjęć nie ma zbyt wielu potraw, które aktualnie robię, ale natchnienie mnie pcha, więc cóż począć.
Za inspirację to tego "aby w końcu założyć bloga" i "podzielić się pysznościami" dziękuję moim znajomym bliższym i dalszym, którzy mi słodzili mówiąc, że minęłam się z powołaniem oraz, że ich biedna rodzina umrze z głodu, jeśli nie udostępnię swoich przepisów wraz z techniką wykonania (o technice zapomnij Dominiko, zbyt leniwa na to jestem). Dziękuję również remontowi w ogólności, ekipie, rodzinie i wszystkim (w tym sobie) którzy ewentualnie mogli się przyczynić do zagubienia mojej książki kucharskiej z wydrukowanymi przepisami wraz ze stosem dodatkowych kartek w środku. Dzięki Wam (nam?) teraz wrzucam przepisy na serwer, który jest daleko i nawet jak się wywali to nie będzie do kogo mieć pretensji - vis maior i już.

A obiad na dziś: 
Köttbullar

Popularne szwedzkie klopsiki. Wersji tego dania jest tyle ile gospodyń w Szwecji, ja korzystam z przepisu ze strony recepten.se
Składniki:

500g mielonego mięsa (wieprzowo-wołowe)
100 ml bułki tartej
150 ml mleka
1,5 łyżeczki soli
1,5 krm pieprzu (słownik poucza iż krm to 1 mililitr* - nie wiem czy ktoś  odmierza pieprz taką miarą, na własny użytek przyjęłam "na oko" szczyptę)
ewentualnie 1,5 krm pieprzu ziołowego
1 jajko
2 łyżki prażonej cebuli (czerwonej lub białej) lub 1 łyżka pokrojonej drobno świeżej cebuli - ja używam świeżej białej.
do smażenia:
masło lub margaryna- zawsze używam masła.

Przygotowanie:
Zmieszać bułkę tartą i mleko w misce, zostawić na min. 10 min żeby nawilgło
Dodać sól i mięso i porządnie wymieszać
Dodać pieprz, jajko, cebulę i mieszać, aż zrobi się jedna masa, ale nie za długo.
Przygotować deskę do krojenia (lub tackę), zmoczyć wodą (ma być wilgotna), zmoczyć dłonie i mokrymi rękami formować kulki o średnicy 2-3 cm (tak mniej więcej, istotne żeby wszystkie były w miarę jednakowej wielkości)), po stworzeniu kuleczki kłaść na przygotowanej wilgotnej desce.
Smażyć na patelni, w odległości od siebie umożliwiającej obracanie, aż zrobią sie brązowe (trzeba z nimi uważać, długo wyglądają na surowe, a potem zaraz jak przypalone).

Do köttbullar tradycyjnie stosuje się sos, który mnie jednak nie smakuje w żadnej z dotąd próbowanych wersji, borówkę do mięs (ja używam zamiennie z żurawiną), dziś obie, oraz brokułami - zastąpioną sałatką z nowalijek. Często stosuję köttbullar jako nadzienie do pity, zwinięte w tortillę, a Subway jako wkład do kanapki.

Przepraszam za jakość zdjęć, pierwsze robione komórką, drugie wygrzebane gdzieś z dna komputera.
Jeśli komuś forma tego przepisu z czymś się kojarzy to słusznie, podobnie napisany zamieściłam w 2008 r. na pewnym niekulinarnym forum.

6 komentarzy:

  1. Köttbullar uwielbia mój M. i dzięki niemu je poznałam :) Twoje wyglądają pysznie!
    Powodzenia w blogowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) Cieszę się z miłego przyjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na przepisy dla tych biednych ludzi bez piekarnika ;)
    ok

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się przecież doczekałaś, następny będzie z piekarnikiem, nie można być monotematycznym

    OdpowiedzUsuń
  5. Spadlas mi z nieba z tym blogiem - niemalze w ostatniej chwili. Wyjatkowo podle zarcie (bo jedzeniem trudno to nazwac) w USA, zmusilo mnie do improwizacji przy garach. Niestety, popijanie wszystkiego Cola i zalewanie musztarda sprawdzalo sie tylko na krotka mete. Efekt jest taki, ze na obiad jadlam dzisiaj kanapke z szynka, bo wyobrazni kulinarnej nie mam za grosz. Jutro - Köttbullar!

    OdpowiedzUsuń
  6. No to ruszam z misją ratunkową. Mięsko i rybki? Jakby co to poszukaj na durszlaku (durszlak.pl), jest tam parę blogerek z USA. Podobno część produktów daje inne efekty niż polskie (zwłaszcza pamiętam, że mąkę mają inną), więc jakby były kłopoty to się nie zrażaj tylko pytaj tam, na pewno Ci pomogą :) Choć w potrawach na razie dodanych nie powinno być problemu. W razie wątpliwości pytaj - z radością odpowiem - komentarze karmią bloga. A jeśli chodzi o jedzenie w USA to w sklepach można znaleźć mnóstwo cudów u nas niedostępnych (albo masakrycznie drogich).

    OdpowiedzUsuń

Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)