piątek, 13 stycznia 2012

Tort szpinakowy

Tort wykonany w charakterze prezentu urodzinowego, o którym to wydarzeniu wspominałam już tutaj. W skrócie: jubilat nie przepada za słodkim i już dawno zastrzegł, że jakkolwiek docenia starania i będzie mu miło ale i tak zje tylko jeden kawałek. No to stwierdziłam, że trzeba go czymś zaskoczyć, więc oprócz tortu urodzinowego na słodko z dekoracjami z lukru plastycznego postał ten oto tort szpinakowy. Jubilat bardzo chciał zabrać go do domu i cichutko wszamać całego bez świadków, niestety (dla jubilata) w naszym klubie żeglarskim takie rzeczy się nie zdarzają, pożarliśmy tort wspólnie.

Przepis pochodzi z książki Pawła Lorocha "Dania na piątki", którą to książkę zresztą serdecznie polecam, bo przepisy są w większości proste, w pozostałej części łopatologicznie napisane, a przy tym na większość cieknie ślinka. Powiem Wam, że tak dobrych naleśników jakie wychodzą z tego przepisu nie jadłam chyba nigdy i od dziś Pan Paweł (przesympatyczny z resztą człowiek - poznałam w ubiegłym roku na targach książki, gdzie nabyłam tą pozycję) jest moim guru w sprawie naleśników.

Za to jeśli chodzi o sam tort szpinakowy, to próbowałam go na targach w wykonaniu autora i nie wiem czy to fakt że byłam już przejedzona (na wejściu wielkie ciacho w zaprzyjaźnionym wydawnictwie, potem siostra Anastazja ze swoimi wypiekami) czy to magia własnej kuchni, ale moja wersja smakowała mi bardziej :)

Składniki:
na naleśniki: 
2 jajka, 
szklanka wody, 
szklanka mleka,
3 szklanki mąki (użyłam tortowej)
100g rozpuszczonego masła
sól (niewiele)

na nadzienie:
łyżka masła
2 opakowania mrożonego szpinaku (ten zwykły w blatach którymi można zabić)
duży serek topiony typu Emmentaler (w przepisie są dwa, ale ja miałam o taki bodajże 100g i jeden wystarczył)
duża kula mozzarelli (zeszła prawie cała 250g)
80g parmezanu (u mnie 40g opakowanie oszukiwanego serka parminio, otwarte i wystarczyło na 2x i jeszcze zostało)
sól, pieprz, czosnek (u mnie 4 ząbki, ale można dać więcej)
oryginalnie jeszcze gałka muszkatołowa, ale ja nie dałam

Sposób przygotowania:
Rozpuszczamy masło. W oddzielnym garnku wrzucamy resztę składników na naleśniki i miksujemy razem (lub inaczej mieszamy gdy brak nam miksera - trzepaczką balonową lub nawet widelcem), po uzyskaniu jednolitej masy wlewamy masło i mieszamy. U mnie z tych proporcji ciasto wyszło za każdym razem nieco za gęste, ale tu już wlałam troszkę wody wprost z kranu, więc nie wiem ile dokładnie. Ciasto zostawiamy na pół godziny, żeby się przegryzło.

Na dużej patelni (lub w garnku) wrzucamy łyżkę masła, a do rozpuszczonej blaty szpinaku. Warto teraz przykryć szpinak i od czasu do czasu mieszać by nie przywarł - szybciej się rozmrozi Rozmrożony odparowujemy z większości wody w międzyczasie dodając sól, pieprz i wyciśnięty przez praskę czosnek. Do tego wrzucamy serek topiony i rozpuszczamy go w masie szpinakowej. 

Smażymy naleśniki tak, żeby były raczej niespieczone. Tortownicę smarujemy masłem (ja używam małej tortownicy i małej patelni do smażenia naleśników), wsadzamy naleśnik, smarujemy go nadzieniem, na wierzch kroimy plastry mozzarelli i posypujemy niewielką ilością parmezanu (lub oszukiwanego parmezanu), nakładamy kolejny naleśnik, aż do skończenia masy, na wierzch kładziemy wiórki masła i posypujemy parmezanem. Całość wsadzamy na 15 min. do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, wyjmujemy i można jeść :)

2 komentarze:

  1. Widzę, że obchodziłaś urodziny Popeya :)

    W.Cz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta, no prawie. Choć jak ostatni raz widziałam to ramię dalej miał grubsze od przedramienia, więc do oryginału się nie umywa.

    OdpowiedzUsuń

Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)