Wczorajsze spotkanie w Krakowskim Yacht Clubie upłynęło pod znakiem urodzin jednego z naszych zasłużonych kycantów. Na tę okazję przygotowałam dla jubilata dwa torty: pierwszy na słodko z ozdobami z masy cukrowej czy też jak kto woli lukrem plastycznym i drugi - tort szpinakowy, ponieważ jubilat nie przepada za słodkim. I tak zjadł dwa kawałki słodkiego tortu, co natychmiast wywindowało mojego kucharsko-piekarskiego ducha na jakieś niebiańskie poziomy. No w sumie nie tylko to - wszyscy wielbili i wysławiali moje kucharskie umiejętności, a ktoś nawet zapytał czy tort został zamówiony w cukierni (ehh no przecież był pyszny i niesłodki, to w cukierni się raczej nie zdarza).
No ale wracając do tortu. Przygotowałam go na bazie biszkoptu rzucanego nasączonego bardzo mocną herbatą z dodatkiem wódki (ilość wódki zależna od tego czy chcemy by nasączkę czuć było mocno w cieście - ja akurat za tym nie przepadam), z kremem z nutelli:
Składniki:
2 opakowania serka mascarpone 250g (ja używam Piątnicy bo smakowej różnicy nie widzę, za to cenową jak najbardziej)
duża nutella (wchodzi ok. połowy, tylko tą najbardziej się opłaca kupić i wykorzystać 2 razy, to się nie psuje)
Sposób przygotowania:
Zmiksować składniki.
Na wierzch dałam polewę czekoladową i udekorowałam spersonalizowanymi ozdobami z lukru plastycznego (bardzo spersonalizowanymi - na łódce jubilat, kursanci, których właśnie szkoli znajdują się od pokładem ;)).
kpt. Szpicbródka w kokpicie KYCowej sasanki z mazurskiej floty |
Łódka musiała niestety zostać przycumowana do tortu przy użyciu dalb z wykałaczek, ponieważ zaczęła odpływać po polewie :D
Lukier przygotowałam według przepisu z bloga kotlet.tv, ale muszę poszukać innego przepisu, bo z tego nie zawsze mi wychodzi. z resztą tym razem też nie był dokładnie taki jak chciałam, bo miałam nadzieję, że uda się zrobić z niego jeszcze nawinięty na bom żagiel, ale podpięcie tego razem byłoby niezłą mordęgą, więc zrezygnowałam. Co jak słusznie zauważył jubilat (uwaga hermetyczny żart branżowy), zupełnie zrozumiałe, skoro chciałam na slupa założyć żagle z lugru plastycznego to nic dziwnego że nie wyszło - to po prostu niekompatybilność ożaglowania.
A sam lukier (czy też lugier ;)) plastyczny:
50ml gorącej wody (nie więcej, nalało mi się za dużo, i część lukru po prostu odpłynęła)
3 łyżeczki żelatyny
3 łyżeczki glukozy (spożywczą nabywa się z sklepie na dziale galaretek, ale medyczna też daje radę, akurat taką mam w domu i z niej robię)
cukier puder w ilościach hurtowych (tym razem weszło ze 3/4 opakowania 500g)
Sposób przygotowania:
Do wody wsypujemy 3 łyżeczki żelatyny, mieszamy i wsypujemy glukozę i dalej mieszamy (z zimną wodą też mi wyszło, minus: żelatyna gorzej się rozpuszcza, plus - mniej parzy w palce). Na stolicę lub blat wysypujemy troszkę cukru pudru i wlewamy masę żelatynowo-glukozową, stopniowo dodajemy cukier puder (nie wolno od razu całego, wyjdzie paskudny glut). Ja tym razem dodawałam masy po łyżeczce i etapami sobie miesiłam lukier, ale było to raczej pokłosie za dużej ilości wody i konieczności odkładania kawałków które się rozpłynęły. Efektem jest plastyczna masa, jeśli zbyt się kruszy można dodać masła lub oleju (to zrobiłam, a jeśli chcemy cały tort pokryć masą to na powierzchni wysmarowanej olejem najlepiej daje radę).
Od razu ostrzegam, śmietana rozpuszcza lukier, więc opcje są dwie, albo masę lukrową robimy tuż przed imprezą i szybko nakładamy na tort, albo trzeba zrezygnować ze śmietany. Moja polewa śmietany ma parę łyżek i tak: pisaczki cukrowe rozpuszcza w parę godzin, za to takie ozdoby jak na tym torcie tylko zmiękły, choć siedziały na polewie całą dobę (akurat to jest pozytywny aspekt, bo spokojnie dały się pokroić wraz z tortem, no poza łódką (typ: sasanka 660), którą jubilat zabrał o domu).
Na wierzchu tortu znalazła się również gitara kapitana, niestety nieco jaśniejsza od oryginału, albowiem barwniki spożywcze w płynie są do niczego (a przynajmniej w przypadku lukru), bo wybarwiają słabo i nierówno, a w dodatku zbyt nawadniają lukier. Idealnie wyszła tylko kolorystyka twarzy, tyle że robiona była z kropli żółtego i kropli czerwonego, więc teoretycznie powinna wyjść pomarańczowa.
Oraz szabla kapitana, jako że ostatnio zainteresował się szermierką i nawet został mistrzem walki gąbkową szablą, co niniejszym zostało uczczone :) jak również walką na gąbkowe szable z dwoma przeciwnikami, która również odbyła się w czasie tej imprezy. Oczywiście kapitan jako człek uczony w walce pokonał wszystkich przeciwników.
Niestety na koniec imprezy został dokonany okrutny akt kanibalizmu. Miłościwie nam panujący wicekomador pożarł kapitana Szpicbródkę w całości i jeszcze narzekał, że jest za słodki (to pewnie ten tort i życzenia tak przesłodziły kapitana).
Niniejszym jeszcze raz składam jubilatowi serdeczne życzenia wszystkiego najlepszego, wielu udanych rejsów (oraz kursantów też udanych), nowej struny do gitary oraz wielu wygranych "walek" tak gąbkową szablą jak i inną bronią białą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)