Przyszedł czas na orzechy. W ogrodzie leszczyny pokryły się pysznymi kitkami z niespodzianką w środku, a tu problem - nie ma dziadka do orzechów. No ale pożerać orzechy świeżo zerwane z drzewa się chce. Oczywiście pierwszy sposób jaki przyszedł do głowy to spróbować metody Jagienki z "Krzyżaków", no ale co by było, gdyby się jednak nie udało? Na Danusię jestem i zbyt mało romantyczna, delikatna itp. no i zbyt żywa także, to trza było wspomóc się innym narzędziem.
W szafce znalazłam mój osobiście ukochany wyciskacz do czosnku z Ikei. W sumie czemu nie, z wyglądu nawet dość podobny do dziadka do orzechów.
zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/00089163 |
I powiem Wam, że do oryginalnego dziadka do orzechów chyba już nie wrócę, a przynajmniej na pewno nie przy orzechach laskowych, bo włoskie jednak mogą okazać się zbyt duże żeby wstawić je do wyciskacza, natomiast do mniejszych orzechów nadaje się idealnie, bo orzech nie wylatuje gdzieś bokiem zamiast się zmiażdżyć. Trzeba tylko uważać na jedną rzecz - ściskać rączki wyciskacza raczej tak subtelnie jak Danusia niż uściskiem jakiego oczekuję od Jagienki, bo przecież chcemy rozłupać orzecha, a nie otrzymać pastę orzechowo-łupinkową. No chyba, że ktoś potrzebuje, to jak najbardziej, pata orzechowo-łupinkowa też wyjdzie.
Swoją drogą jest to jedna z niewielu rzeczy z Ikei, które wielbię miłością bezgraniczną. Meble są drogie i marnej jakości (przynajmniej ja mam takie doświadczenia), choć design mi odpowiada - to tym bardziej wkurzające jest, że jakość marna, za to niektóre serie garów to po prostu poezja (nie powiem, że wszystkie, niektóre utrzymują stałą Ikeową jakość, za to część naprawdę nadaje się do użytku).
Łyżka dziegciu jest jednak nawet w moim ukochanym wyciskaczu - podobny za pół ceny spotkałam na placu, czy podobnie trwały - nie wiem, nie miałam potrzeby kupować, ale konstrukcja ta sama.
No i kolejna kwestia - jako wyposażenie akademika, hostelu itp. raczej się nie nadaje - fakt, że składa się z dwóch części znacząco zmniejsza jego użyteczność w zakładach imprezowania zbiorowego (czego osobiście nie rozumiem, dobra impreza zakłada istnienie pysznego jedzenia :)) no ale to już kwestia samej konstrukcji, która pod każdym innym względem jest idealna, a wyciągane siteczko bardzo praktyczne pod kątem mycia.
Hi hi:) Ja też go tak używam:P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Też mam ten wyciskacz do czosnku ale jako dziadka do orzechów jeszcze go nie testowałam :) Za to chwalę sobie bardzo to wyciągane sitko podczas mycia :)
OdpowiedzUsuńTeż mi to nigdy nie przyszło do głowy do momentu gdy nie zacierpiałam na brak dziadka :D i w sumie okazało się, że do mniejszych orzechów sprawdza się lepiej niż dziadek.
OdpowiedzUsuń