Zwykle do pracy zabieram obiad, bo świąteczny prezent od naszego szefa czyli mikrofalówkę, trzeba co najmniej zamortyzować (jeśli nie zajechać na śmierć), tym bardziej, że pozwala to na w miarę zdrowe odżywianie się nawet w sytuacji, gdy cały dzień spędza się w pracy lub w drodze w jedną lub w drugą stronę. Jednak czasem w domu nie ma obiadu, który nadawałby się do zabrania (osobiście nie przepadam za zabieraniem do pracy zupy, zawsze boję się, że gdzieś mi się toto wyleje i będzie kiepsko, poza tym jednak plastikowe pudełko na drugie jest lżejsze niż słoik z zupą, a ja już dość rzeczy codziennie do pracy dźwigam), za to jest dużo rzeczy, które niewykorzystane już za chwilę same zadecydują o swoim losie.
Taka też sytuacja spotkała mnie ostatnio - gotowy serek z rzodkiewką w dużych ilościach i mozzarella do wykorzystana. Powstało z tego takie oto pudełeczko:
Dodam, że zawartość, jakkolwiek troszkę oszukiwana (tak, to coś na wierzchu sałatki caprese, to niestety suszona bazylia, bo świeża się skończyła), była przepyszna i akompaniowana przez dwa precle, znaczy się coby ikt wątpliwości nie miał: obwarzanki. Miały być bułeczki, ale gdy przechodziłam koło sklepu to akurat gadałam przez telefon i zapomniałam wejść do środka, a potem już mi się wracać nie chciało. Ale dzięki temu zjadłam precla (pierwszy raz od dawna - wstyd) i poznałam przemiłą panią sprzedającą precelki pod kościołem Karmelitów na Rakowickiej, więc będę u niej bywać częściej :)
A na zdjęciu precel z sezamem i siemieniem lnianym z mąki bądź żytniej bądź chlebowej (ciemny miąższ) oraz klasyczny precel z makiem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)