Zawsze uważałam że łosoś w sosie koperkowym to obłęd w ciapki, ale jakoś tak nigdy nie szło mi zrobić go samej. Przede wszystkim nie wiedziałam jak przygotować ten sos, żeby był jaki ma być. Jako kulinarna blogerka mająca w planie gości, a na podłodze w kuchni wielkiego potwora (łososia znaczy się ;) w całości) postanowiłam sięgnąć do źródeł. A że po dłuższym swym pobycie w Szwecji, jak już można było się zorientować, przyswoiłam przynajmniej część słownictwa sklepowo-jedzeniowego to i sięgnięcie do szwedzkojęzycznych źródeł przepisu na jeden z ich ulubionych przysmaków, zbyt wielkich trudności nie przedstawiało. No i zawsze był w odwodzie kuzyn google translator ;)
Kwestia pierwsza: jakkolwiek by nie patrzeć, każdy, ale to absolutnie każdy przepis na lax i dillsås zawierał bulion rybny jako bazę sosu. Nooo bulion rybny nawet mam, nawet z kostki, przywieziony onegdaj przez przyjaciółkę z Finlandii. Tyle, że nieobecny w miejscu mojego aktualnego przebywania. Odpada - goście ante portas, poza tym buliony z kostek są dobre w warunkach polowych (tudzież kambuzowych jak kto woli, choć niektórzy gardzą i wtedy). Całe szczęście, że goście byli wspólni i moi i rodziców. Narada z mamą zaowocowała własnym bulionem rybnym, a geniusz manualny (i lata praktyki) taty dobrą do tegoż bulionu podstawą. Uwaga! Jeśli ktoś ma problem z tym, że ryba się na niego patrzy niech poprosi o pomoc przystojnego sąsiada, to może być początek pięknej znajomości ;) Więcej o pomocy sąsiada: tutaj.
Składniki:
łosoś tusza - u mnie ponad 2 kg
białe wino półwytrawne (Sophia blanc de blanc)
śmietana (duży kubek)
koperek
czosnek
sok z połowy cytryny
sól, pieprz, czosnek granulowany
łyżka mąki
Sposób przygotowania:
Sprawić łososia. Tusza jest już pozbawiona "flaków" ale wciąż trzeba pozbawić łuski (można nożem, można i specjalnym urządzeniem do skrobania ryb) oraz przygotować głowę (tu może przydać się sąsiad). Po kolei: myjemy łososia, pozbawiamy go łusek, odcinamy płetwy, wydłubujemy oczy, usuwamy płatki skrzeli, dzielimy na dzwonka, całość ponownie płuczemy
Gotowe dzwonka oprószamy solą i granulowanym czosnkiem i zostawiamy bądź na noc w lodówce, bądź na parę godzin w temperaturze pokojowej.
Głowę zalewamy częściowo wodą częściowo winem (taki spory chlust) i gotujemy wywar.
Dzwonka z łososia układamy na natłuszczonej blasze (my zrobiliśmy w naczyniu z kratką, ale to nie był dobry pomysł, łosoś się rozleciał przykleiwszy uprzednio do kratki ;)) i polewamy sokiem z cytryny i winem. Wrzucamy do piekarnika na 180 stopni.
Do naczynia dajemy śmietanę a następnie mieszamy ją z wywarem. Wywaru dajemy do smaku, u mnie była to niecała połowa (resztę wywaru wlałam do opakowania po serku wiejskim i wpakowałam do zamrażarki), całość zrobi się dość rzadka. Do płynu dodajemy czosnek (również do smaku - u mnie były to 4 nieduże ząbki), sól, pieprz, oraz część koperku. Wszystko razem gotujemy, dodając po drodze łyżkę mąki, dla zgęstnienia sosu (najlepiej mieszając po trochę niewielkie ilości płynu z mąką, tak by powstała emulsja a potem jednolity płyn). Na koniec gotowania sosu dodajemy resztę koperku, zachowa on wtedy kolor i smak.
Gotowego łososia wyciągamy na stół i na talerzach polewamy sosem.
Podaliśmy z pieczonymi ziemniakami oraz sałatka z kapusty pekińskiej.
I jeszcze mała uwaga, czemu po mojemu: w żadnym ze szwedzkich przepisów na lax i dillsås nie znalazłam wina. I w sumie trudno się dziwić. Znając ceny alkoholu w Szwecji, wartość człowieka po zjedzeniu takiego dania znacznie by wzrosła ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)