Trzeba było sobie zrobić obiad do pracy, bo jakieś smętne pozostałości typu obiadowego zostały przygarnięte przez rodzinę. Miała być pizza, tylko znowu hmm no ten "wadliwy system dystrybucji energii" sprawił, że nie zeszłam na dół coby ją zrobić i zostałam ok. 23.30 bez obiadu, za to ze zdychającym pęczkiem szpinaku w zlewie. No to czym prędzej wzięłam się za makaron. A że i serów w lodówce znalazło się dość, w tym niektóre z rosnącym pragnieniem zwiedzania świata, do tego po wizycie na wsi zacierpieliśmy na urodzaj cukinii to wybór był naprawdę prosty: coś z tego wszystkiego :D Według mojej oceny najbliższy zwiedzaniu świata był kawałek bundza. Czemu nie? Kto nie ryzykuje ten nie ma szans na zostanie kulinarnym geniuszem (noo na niestrawność też ma mniejsze, ale to pomińmy). Eksperyment z bundzem się w zasadzie udał (znaczy zjadłam, dobre było, jeszcze żyję), ale akurat do makaronu lepiej sprawdzałby się inny ser, bundz za bardzo się ciągnie, a za mało tworzy apetyczny sosik, to raczej gęsty ciągut + rzadki płyn (co oczywiście nie umniejsza jego smaku).
Składniki:
makaron - u mnie świderki
cukinia
świeży szpinak
suszone pomidory suche (nie z oliwy, al to już moja fanaberia, nie lubię tych z oliwy)
bundz (lepszy byłby inny typ sera, ale najlepiej użyć tego co zalega w lodówce)
czosnek
oliwa
Sposób przygotowania:
Makaron ugotować, w międzyczasie na patelni na gorącą oliwę wrzucić pokrojoną w kostkę cukinię, chwilę podsmażyć. To naprawdę ważne by oliwa była rozgrzana, wtedy cukinia nie wchłania tłuszczu, dodajemy wstępnie podgotowany szpinak - mój był młody to w zasadzie wystarczyło mu potrzymanie chwilę we wrzątku, dodać namoczone uprzednio pomidory, pokrojone w paseczki, a następnie czosnek i bundz. Poczekać aż bundz się rozpuści, wymieszać z makaronem, zapakować do pudełeczka do pracy.
W związku z tym co na temat bundza się dowiedziałam stwierdzam, że jego cechy robiące z niego średniawy materiał do makaronu, świetnie sprawdziłyby się w zapiekance (nawet makaronowej), także następnym razem gdy bundz zawoła gromkim głosem, żeby go wypuścić, zostanie wsadzony do zapiekanki. Co ciekawe, gorący bundz mnie smakowo kojarzy się z zimnym oscypkiem.
Wybaczcie brak zdjęcia - widziałam swoim życiu ładniejsze makarony ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)