Jeden z moich ukochanych zimowych przepisów. Chciałam wrzucić go w zimie, jak należy, ale zauważyłam, że dział "kuchnia szwedzka" cierpi na wielkie braki w przepisach i mi się go żal zrobiło, a zdjęć "kanelków" mam całkiem sporo w moim domowym archiwum, stąd zostanie wrzucony teraz. Hmm jednak myliłam się co do tych zdjęć - było jedno i to nie z kanelkami w roli głównej... A swoją drogą, strasznie chodzi za mną ciasto drożdżowe. Planuję jednak zrobić je ze śliwkami na najbliższe spotkanie z przyjaciółmi - zwłaszcza po opisywanym już tutaj sukcesie szarlotki z rabarbarem, która niestety nie doczekała swojego zdjęcia (tym razem będę mądrzejsza - obfocę w piekarniku :D).
Kanelki to najbardziej znane i popularne szwedzkie ciasto, pełni funkcję taką jak u nas drożdżówki czy pączki w piekarniach, a może nawet donioślejszą - można je kupić wszędzie, pojedynczo i w większych paczkach. Jednak, gdy w czasie pobytu w Szwecji zrobiła je koleżanka, to Szwedzi swym autorytetem uznali, że nasze lepsze niż te z piekarni i ledwo udało nam się uratować kilka, żeby donieść do pokoju z piekarnika we wspólnej akademikowej kuchni (tak, to był ten minus mieszkania na przeciwległym końcu korytarza względem kuchni ;)).
A więc do dzieła.
Ciasto drożdżowe robimy według tego przepisu
Można według innych, swoich ulubionych na ciasto drożdżowe, ja jednak jestem fanką tego konkretnego przepisu.
Dodatkowo będzie nam potrzebne:
cukier, cynamon, papier do pieczenia, płaskie blachy
Pomijamy dorzucanie rodzynek do ciasta, za to w żadnym wypadku nie wylewamy białek, które nam zostały.
Sposób przygotowania:
Podstawowe ciasto, przygotowane według wskazanego przepisu dzielimy na dwie części, każdą z nich wałkujemy do uzyskania czegoś na kształt prostokąta (zawsze to będzie owal ;)), rozwałkowane ciasto smarujemy białkiem pozostałym po produkcji drożdżowego, a następnie całość posypujemy w miarę równomiernie cukrem i cynamonem. Trzeba uważać by nie przesadzić z grubością warstwy cynamonowej - cynamon, gdy jest go za dużo i się spiecze, robi się gorzki, a tego byśmy nie chcieli.
Tak przygotowane ciasto zwijamy w rulonik i kroimy na kawałki, podobnie jak kroi się kopytka, kawałki odwracamy, tak by były roladką do góry i układamy na blasze na papierze do pieczenia lub posmarowanej masłem, w pewnych odstępach od siebie. Na blasze odstać je trzeba jeszcze 20 minut. Na proporcję z przepisu wychodzi na dwie blachy takich ładnych bułeczek (rosną jeszcze całkiem sporo na blasze), lub jeśli nie zależy nam tak bardzo na wyglądzie to można próbować upchnąć na jednej blaszce. Następnie wsadzić do piekarnika w temperaturze 180 stopni. Ja piekę na opcji góra + dół, ewentualnie w trakcie modyfikując tryb, jeśli z którejś strony przypieka się za mocno. Trwa to ok. 20 minut, ale trzeba sprawdzać i wyjmować zaraz jak będą dobre (suchy patyczek), przepieczone robią się suche i to już nie to.
W wersji pieczonej z roladką z boku i troszkę spłaszczonej od góry, wypiek ten nazywa się "ucha" i jest bardzo popularny w Finlandii :)
Mniej ortodoksyjnie można kanelki przygotować z kakao do wypieków zamiast cynamonu lub z dżemem. W szwedzkich piekarniach spotyka się najczęściej kanelki napełnione czymś w rodzaju dżemu cynamonowego z dużymi, dekoracyjnymi kulkami cukru pudru na wierzchu.
Dieta wątrobowa: kanelki można przygotować zmniejszając ilość cukru w cieście do minimum (u mnie jakieś 3 łyżki - jedna do ruszenia drożdży potem ze dwie do utarcia żółtek plus cukier do nadzienia), ale nie należy ich jeść bezpośrednio po upieczeniu, a potem ostrożnie.
Dieta wątrobowa: kanelki można przygotować zmniejszając ilość cukru w cieście do minimum (u mnie jakieś 3 łyżki - jedna do ruszenia drożdży potem ze dwie do utarcia żółtek plus cukier do nadzienia), ale nie należy ich jeść bezpośrednio po upieczeniu, a potem ostrożnie.
a fotki?!
OdpowiedzUsuńok
są :) znaczy jest jedna...
OdpowiedzUsuńno tak, tak, tylko czasem znaleźć jakiś sensowny przepis, to katorga... ;-) albo taki, który za bardzo portfela nie opróżni ;-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam