Sposób zapodany mi przypadkiem przez kuzynkę. To znaczy zapodany sobie na kolację i mnie w ramach przekąski, który to sposób spowodował u mnie otwarcie oczek. Nie powiem żebym była mistrzynią przepisów z bobem - sezon za krótki, zawsze się trąbiło prosto z miski, a tu takie proste i takie pyszne (mama mówi, że dla niej za tłuste)
Składniki:
bób
koperek
masło
sól do smaku
kminek*
*autorka mówi, że mielony, bo ona nie lubi zwykłego, ale jak ktoś lubi zwykły to też może dać :)
Sposób przygotowania:
Ugotowany bób rozgnieść widelcem z masłem, koperkiem, kminkiem i solą. Jeść.
Przy okazji robienia tej porcji naszła mnie refleksja - tą potrawę powinni podawać na planie wszystkich filmów o Robin Hoodzie. Ta pasta z bobu to przecież idealny las Sherwood (tak, lubię nadawać potrawom dziwne imiona i się tego nie wstydzę - więc płyń po morzach i oceanach (...) nadaję Ci imię Las Sherwood).
fajny pomysł. mój Mężczyzna jest oddanym fanem bobu więc na pewno wcielę przepis w życie:)
OdpowiedzUsuńP.S. przeurocza nazwa bloga!;D
Marcin z durszlaka twierdzi, że raczej trochę przerażająca, ale jam niewinna ;)
OdpowiedzUsuńSkoro Mężczyzna jest fanem, to i pozdrowienia dla Mężczyzny.