wtorek, 8 września 2015

Pieczeń na dziko babci Ani

Jedno z popisowych dań mojej babci. Ostatnio udało mi się wyciągnąć od niej przepis, który zapisałam w kalendarzu podczas jednej z wizyt u babci. W ostatnią sobotę za to, łażąc po Tomexie (plac targowy na którym - jak twierdzi moja starsza koleżanka z pracy - jest najlepsze mięso w mieście) wypatrzyłam z ulicy piękny kawałek pieczeni wołowej i po prostu musiałam go kupić. Dodałam dwa do dwóch i wyszła pieczeń na dziko. Po drodze musiałam zrobić jeszcze racuchy, bo jak się okazało mięso na pieczeń marynuje się przez 3 dni :D Do tego zrobiłam domowy makaron. Przepysznie.



Składniki: (na 2 osoby)
0,5 kg pieczeni wołowej

zalewa
około 5 łyżek octu 10%
2 szklanki wody
4 kuleczki ziela angielskiego
4 kuleczki pieprzu ziarnistego
1-2 liście laurowe
1-2 cebule

Sposób przygotowania:
Zalewę zagotować i ostudzić. Do ostudzonej zalewy włożyć mięso i marynować 2-3 dni w lodówce, przekładając w trakcie marynowania na drugą stronę (raz to zrobiłam). Po tym czasie wyjąć mięso, wycisnąć z niego nadmiar zalewy, obsypać solą i wegetą, obsmażyć na gorącym tłuszczu (najlepiej na smalcu, gdyż ma najwyższą temperaturę palenia), w czasie obsmażania obracać, by każda strona była obsmażona, a soki pozostały w mięsie, podlać odrobinę wodą i dusić do miękkości, sukcesywnie podlewając pozostałą zalewą (trwa to ok. 2h, wchodzi cała zalewa), jak się udusi to sos pod mięsem zaprawia się śmietaną 12% wymieszaną z mąką (o kurcze, zapomniałam mąki - i tak wyszło pyszne, a sos jest zredukowany więc gęsty sam z siebie :)).

Podawać z makaronem wstążki (u mnie własnej produkcji, o czym w kolejnym wpisie).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)