piątek, 20 maja 2011

Sima/Mjöd

Kuchni fińskiej ciąg dalszy. Sima/Mjöd to napój delikatnie alkoholowy (raczej w ułamkach procentów potrzeba by to liczyć) nazywany w tłumaczeniach majowym miodem pitnym. W sumie nie wiem czemu, bo w przepisie z książki "The food and cooking of Finland" Anji Hill nie zaobserwowałam ani grama miodu. Jak wspominałam już gdzieśtam w komentarzach kupna sima smakuje trochę podobnie do podłej oranżady. Domowa, którą piłam zrobioną przez Finkę była fantastyczna. Niestety nie wiem czy przepis był podobny do mojego, może uda mi się uzyskać ten oryginalny przepis z pomocą fińskojęzycznych znajomych :) Wyjaśniam też dlaczego nazwę podałam dwujęzycznie - Finlandia jest dwujęzyczna, niewielki procent ludności jest szwedzkojęzyczny (ok. 6%). Zgodnie z ich przepisami tablice muszą być dwujęzyczne, jeśli w danym miejscu mieszka więcej fińskojęzycznych to górna nazwa jest po fińsku, jeśli szwedzkojęzycznych to na odwrót. Podobnie z edukacją, na wszystkich etapach jest fińsko i szwedzkojęzyczna, drugi język jest obowiązkowy (choć większość znanych mi Finów raczej się nie posługuje dobrze szwedzkim).

Sima właśnie dochodzi i prawdę mówiąc drżę trochę czy wyjdzie, choć na etapach pośrednich i tak jest pyszna :)
etap I - przed dodaniem drożdży

Skład:
2 niewoskowane cytryny (jak nie ma innych zwykłe też dadzą radę ale trzeba je porządnie umyć i sparzyć)
150g cukru brązowego demerara (w przepisie nierafinowany, miałam też taki, ale otwarty taki bez oznaczenia o rafinowaniu, więc dałam to co było otwarte)
150g cukru pudru
szczypta suszonych drożdży (a jakże, dałam świeże, zaćmiło mnie w sklepie)
łyżka rodzynek

+ mały ostry nóż (lub obieraczka do cytryn, jak ktoś ma takie profesjonalne urządzenia)
4 litrowe słoiki, garnek min. 4 litry.

Sposób przygotowania:

Cytryny umyć, sparzyć następnie cienko obrać - tak by zdjąć samą żółtą skórkę bez tego białego spodu (jest gorzki), obraną skórkę pokroić w słupki, następnie wydłubać miąższ też bez białych włókien (polecam zdjęcie tej białej skórki z wierzchu, a następnie obieranie cząstek, tak mi szło najszybciej) - wbrew pozorom nawet nie taka żmudna praca jak się obawiałam. 
Zagotować 4 litry wody (oczywiście że zrobiłam to w czajniku na 3x), do gotującej się wody wmieszać cały brązowy cukier i 100g cukru pudru, dodać miąższ i skórkę cytryn, zostawić do wystudzenia, tak by płyn był ciepły (nie zapomnieć o przykryciu garnka, zwłaszcza w lecie, całość jest słodko cytrynowa i może przyciągać owady) - żeby się dało wsadzić tam palec, ciepła woda aktywuje drożdże, ale gorąca może je zabić. Do ciepłego płynu wrzucamy szczyptę suszonych drożdży, zostawiamy w temp. pokojowej na 8h lub całą noc. Rano wyparzamy słoiki (zwłaszcza jak są po ogórkach - wyparzone nie pachną ogórkami) i rozdzielamy rodzynki i pozostałe 50g cukru pudru do słoików, wlewamy płyn (który powinien lekko bulgotać - mój niestety nie chciał). Zakręcamy słoiki i zostawiamy w temp. pokojowej aż rodzynki wypłyną (książka poucza, że może to trwać od 6-8h nawet do 48h zależy od temperatury w pokoju i paru innych wiadomych drożdżom czynników). Jak rodzynki wypłyną wrzucamy simę do lodówki, chłodzimy i pijemy.
tak sima wygląda gdy dochodzi


Edit: dalej nie wygląda jakby miała dochodzić...
Edit2: Teraz widać, że dochodzi, w sam raz k. 48h

Na zdrowie!

3 komentarze:

  1. Mniam, właśnie sobie piję pyszną orzeźwiającą simę :) na lato jest boska.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się ta sima, chyba sobie nastawię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto naprawdę, jest super. Nawet bym się nie spodziewała, że z tak prostych składników wyjdzie coś tak dobrego. Ciekawa jestem Twojej opinii :)

    OdpowiedzUsuń

Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)