poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Jabłka papierówki do słoików

Dostaliśmy wczoraj trzy łubianki papierówek prosto z rodzicielskiego drzewa. Pytali czy chcemy, bo u nich słodkie przetwory nie schodzą, a smutno patrzeć jak wszystkie gniją pod drzewem. Dostaliśmy nawet z dostawą do domu :) I ze wspólnym obiadem stworzonym wspólnymi siłami - jedno danie ich, drugie nasze i ciasto do tego. Zastanawialiśmy się co zrobić z tych jabłek. W łubiankach wyglądały bardzo niepozornie (czy z tego w ogóle wyjdzie jakiś przetwór?), zgoła odmiennie sytuacja zaczęła się przedstawiać gdy tylko zaczęliśmy przygotowywać te jabłka. Usuwanie gniazd nasiennych chwilę trwało i mimo tego, że przygotowałam sobie wygodną miejscówkę na balkonie w czasie burzy (uwielbiam oglądać burzę, zwłaszcza jak mi się na łeb nie leje :p), już trochę miałam dość, a męża nie śmiałam angażować, bo odpoczynek mu się słusznie należał po szorowaniu lodówki. Na szczęście sumienie go ruszyło i dokończyliśmy już razem ;)

Miał być dżemik i jabłka prażone. Po konsultacji z paroma przepisami doszliśmy do wniosku, że w zasadzie jeden pieron, bo niezależnie czy przepis jest na dżem czy na prażone, to wygląda on dokładnie tak samo. Jabłka, cukier, obróbka termiczna. Finito.

No to dodaliśmy cukru, nieco wody, bo nie chciało nam się czekać aż puszczą sok (o leniwi my) i odpaliliśmy gaz. Poza usuwaniem gniazd i myciem słojów, chyba najszybszy przetwór świata. Jabłka mają tyle pektyn, że żelują błyskawicznie. Nie zdążyliśmy przygotować słoików, kiedy jabłka były gotowe. Jest to świetny przetwór na szybkie akcje. Nie tylko do szarlotki, ale też do ryżu z jabłkami, kaszy manny, wszelkich deserów, do naleśników i wielu innych. Oczywiście w tej chwili kupienie jabłek przez całą zimę to żaden problem, w zasadzie na naszym placu pytanie jest tylko od kogo, bo sprzedawców jest ze dwudziestu od września do kwietnia, ale kupowanie i prażenie na bieżąco, to jednak jakiś czas w plecy, gdy czas ucieka, warto otworzyć sobie słoik i na szybko przygotować pyszny obiad :)



Składniki:
jabłka
cukier
szklanka wody na spód (opcjonalnie)

Sposób przygotowania:
Jabłka umyć, usunąć gniazda nasienne i najbrzydsze kawałki skórki (z tym się nie postaraliśmy, ale kij z tym, następnym razem), zasypać cukrem. Ambitni i ci co robią na raty z innych przyczyn czekają, aż puści sok (nawet 24h) leniuchy podlewają wodą. Gotować na niewielkim gazie, aż jabłka będą miękkie i rozpadną się. Od czasu do czasu mieszać, żeby nie przywarło. U nas rozpadła się większość, reszta wjechała do słoików w kawałkach, bardziej nam odpowiada taka mieszana konsystencja. Poza tym chcieliśmy iść wcześniej spać :D Gotowe jabłka pakować do wyparzonych słoików. Pasteryzować. U mnie jeden słoik nie załapał po pasteryzacji w piekarniku, lecę go zagotować na mokro, póki czas.

2 komentarze:

  1. Chyba rozejrzę się za tymi jabłuszkami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy są do kupienia, ja nie widziałam. Znam je tylko z ogródka obu moich babć, od niedawna z ogródka rodziców, no i czasem z wakacyjnych wypadów. Gdzieś przy polnej drodze, na miedzy, małe kwaśne, niepozorne :)

    OdpowiedzUsuń

Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)