A właściwie to wcale nie. Pinterest i różne blogi i grupy szyciowe (szczególnie polecam up-cycled cloth collective - ogólnoświatową grupę ludzi zajmujących się recyclingiem tkanin zawodowo lub hobbistycznie i którym leży na sercu zmniejszenie ilości odpadów tekstylnych trafiających do środowiska) zawierają miliony inspiracji na drobne naprawy odzieży. Często poprawki są szybkie i zabawne. A stresu, że się coś schrzani nie ma prawie wcale - i tak chcesz to wyrzucić, prawda?
Tym razem na warsztat wzięłam stary dres mojego męża. Z tych ulubionych, które nosisz aż się rozpadną w proch i pył (no dobra, coś mówiłam o tym stresie?). Niestety aktualna moda dresowa nie jest dla niego odpowiednia, bo stworzona jest chyba dla chłoptasiów o patykowatych odnóżach, którzy w dodatku lubią rurki. Haha, wreszcie faceci mogą poznać kobiece dylematy. W końcu udało się kupić coś na wymianę, niemniej stare dresy pozostały w szafie jako backup.
Postanowiłam zrobić mężowi niespodziankę (więc jeżeli czyta tego bloga, to powinien w tej chwili zamknąć oczy i poprosić kolegę o zamknięcie okna przeglądarki :P) wczoraj nawet nie zauważył psikusa. Myślę, że na efekt przyjdzie mi poczekać, aż aktualne spodnie się wybrudzą.
No to ad rem.
Dziura to "oczko" o długości 5-7 cm umiejscowione na kolanie.
Naprawa polega na umiejscowieniu łatki pod spodem i wycięciu dziury na równo, tak by łatka była dobrze widoczna. Można w ten sposób zrobić litery, rysunki etc. w kontrastowym kolorze.
Ja zdecydowałam się na taką łatkę, zrobioną ze skrawków innych tkanin
Spód to dresówka pętelkowa, z której wcześniej szyłam dla siebie bluzkę i bluzę dla dziecka. Zostało mi prawdopodobnie dość jeszcze na spodenki. Zęby to mikropolar, też kawałeczek z rodzaju po co to trzymasz, a język to kawałek hmm jakiejś kocykowej tkaniny kupionej za 3 zł w lumpeksie. Spory kawał, z którego poprzednia właścicielka w sposób absolutnie nieekonomiczny wycięła coś na własną uszytkę, a następnie zrobiła jak to mówią anglojęzyczni "destash".
Efekt finalny. Obszycie łatki znajduje się ok. 0,5 cm od linii cięcia. Dzianina raczej się nie strzępi więc można sobie pozwolić, żeby brzegi dziury były niewykończone. Często w ten sposób podszywa się też dziury w jeansach, tam z kolei wystrzępiony brzeg jest elementem dekoracyjnym.
Mogłoby być lepiej, ale jak mówię - spodnie i tak były do wyrzucenia, więc w czym problem ;)
Hehe i po co przepłacać za gotowce w sklepie ;-)
OdpowiedzUsuńJasne. Przeglądając grupy upcyclingowe (zwłaszcza wspomnianą we wpisie up-cycled cloth collective) można uznać że w zasadzie ma się ciuchy do końca życia. Z biegiem czasu będą tylko coraz bardziej dizajnerskie.
OdpowiedzUsuń