Porwał mnie wir życia. W związku
z powyższym nie mam na nic czasu. Nawet z gotowaniem jest bida. Musiałam
przeprosić się z bufetem w pobliskim budynku (jak na jedzenie z bemarów ceny są
trochę za wysokie i choć zdarzają się perełki, które naprawdę chce się zjeść,
to nadal 30 zł za jednodaniowy posiłek z bemara jest ceną hmm umiarkowanie
konkurencyjną). No ale setki pracowników
oraz petentów dookoła to można poszaleć ;) Przedwczoraj w ramach szybkiego
lunchu do pracy zrobiłam makaron ze szpinakiem. Nic specjalnego, tylko makaron
był świetnie ugotowany (niestety nie przeze mnie). Została mi w lodówce dosłownie garstka
ugotowanego świeżego szpinaku, ziemniaki już od jakiegoś czasu dogorywały, z
resztą chwila moment i będą młode (na razie na placu króluje „import Grecja”),
dostawa jaj od kury co po gnoju chodzi płynie wartkim strumieniem. Więc jest
pomysł: będą szpinakowe kopytka. Ponieważ kopytka robiłam w życiu raz, to już
czułam się pewnie w przepisie ;)
Ugotowałam tyle ziemniaków ile
się dało,
myślę że mniej więcej pół kilo
się ostało (nawet nie czuję kiedy rymuję)
Pokrojonego drobno szpinaku
garstkę się dodało
Jajo do kompletu doleciało
Parę łyżek mąki pszennej z
ziemniaczaną się wmieszało
Całość się chwilę pogotowało
I pyszny obiad w pracy się miało.
A teraz po ludzku, skoro już mi
się tak po częstochowsku zrymowało ;)
Składniki:
Ziemniaki (u mnie około ½ kg)
Garść ugotowanego szpinaku
1 jajko (w necie przeczytałam o 2
jajkach na kilo ziemniaków, więc w sam raz)
Czubata łyżka mąki ziemniaczanej,
Ok. 2 łyżki mąki pszennej. (do
powstania luźnego ciasta, z którego od biedy na omączonej stolnicy da się
ulepić wałek)
Sposób przygotowania:
Ziemniaki ugotować w osolonej
wodzie, odcedzić, ugnieść (u mnie zdążyły wystygnąć, bo miałam gości, więc
plotkowałam z gośćmi a one sobie stygły w garnku), dodać pokrojony drobno
szpinak, jajko rozbełtać, dodać mąkę ziemniaczaną i pszenną, wyrabiać aż uzyska
mniej więcej konsystencję. Ciasto jest bardzo delikatne i łatwo się rozwala,
ale w trakcie gotowania skrobia ziemniaczana wiąże i robią się bardziej
elastyczne. Gotować w osolonej wodzie do wypłynięcia, a potem jeszcze minutę
(nie rozgotować, z powrotem się rozwalą ;))
Do kopytek podałam pyszne masełko
szałwiowe.
Składniki:
4 listki szałwii
Kawałek masła
Sposób przygotowania:
Szałwię posiekać drobno, wrzucić
do miseczki, dodać masło i tak jak do ciasta kruchego mieszać nożem szałwię z
masłem, potem, gdy masło trochę zmięknie, można zmienić narzędzie na widelec i
porządnie wymieszać, można lekko posolić, ale nie jest konieczne.
Przepis dodaję do akcji Czas na szpinak 5
Przepis dodaję do akcji Czas na szpinak 5
Uwielbiam takie kopytka :) Zapraszam Cię z tym przepisem do mojej zabawy "Czas na szpinak 5", jeśli oczywiście masz ochotę dołączyć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO, z przyjemnością, jak tylko uda mi się wciągnąć bannerek, to z chęcią dołączę :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że Autorka tego wpisu będzie niedługo chodzić w dresie z krokiem w kolanach i łańcuchem na szyi, oł yee :D
OdpowiedzUsuńHip hop MASTER
A przepis wyśmienity, sama spróbuję!
w.cz.
Zjadło już dwa komentarze, próbuję dalej. Otóż chwilę mi zajęło, żeby dojść do tego co z tym dresem (czasem noszę po domu, no co...) i łańcuchem - łańcuszek z żaglówką się nada? Ale przeciwko krokowi w kolanach stanowczo protestuję. Wczoraj pan w legginsach z takim krokiem (jestę hipsterę) miał problem żeby wsiąść do tramwaju. Podjechała bidusiowi N105 zamiast niskopodłogowej bombki ;) A taki bardziej precyzyjny przepis na kopytka jest parę wpisów temu
OdpowiedzUsuń