czwartek, 28 stycznia 2016

Bistro Marchewka - Nowohuckie Centrum Kultury

O nowym barze w NCKu do wiedzieliśmy się przypadkiem z internetu. Przy okazji spaceru na Łąki Nowohuckie postanowiliśmy zajrzeć co zacz. Nastawienie mieliśmy bardzo pozytywne, bo w końcu coś fajnego powstaje w Hucie. To znaczy znam kilka dobrych adresów, ale w większości powstają pizzerie i gdy przez pewien czas pracowałam w Hucie, zamówienie jakiegoś dobrego jedzenia było wielkim problemem. Dzięki pracodawcy za mikrofalę, bo byłoby krucho! Z Marchewki raczej nic się nie zamówi, bo chyba nie prowadzą dowozu, a znaleźć knajpkę to prawdziwe wyzwanie "tam gdzie dawna kawiarnia NCK" - uhum, trzeba najpierw wiedzieć lub pamiętać gdzie była takowa. Ostatni raz byłam w NCKu w podstawówce (a może na początku liceum) na jakimś przedstawieniu, a regularnie bywałam w przedszkolu podczas nieudanej próby nauczenia mnie tańca ;)

Bistro Marchewka mieści się na samym dole budynku w prawym rogu (czyli wchodząc od Placu Centralnego kierujemy się w korytarz w prawo, a następnie klatką schodową w dół - pani portierka bardzo pomocna). Można też wejść bezpośrednio z zewnątrz, tylko trzeba dostać się na dolny parking (ścieżka obok centrum z lewej, lub okropnie ugraficona uliczka z prawej).

Co jest ciekawego w tej knajpce: reklamują się, że wszystko co podają pochodzi od małopolskich rolników. Fajnie. Wystrój knajpki bardzo mi się podoba, drewniane stoły, ciepłe światło. Menu krótkie: 2 zupy, 4 drugie - w tym jedno wege, 2 dodatki (ryż, kasza), 2 sałatki + 3-4 ciasta (za to dostają Nobla, jak na knajpiane warunki, ciasta mają genialne - po prostu domowe), do tego tłoczone soki, ziółka do picia i herbaty (te niestety z torebek). Naprawdę smaczne jedzenie. Problematyczne są godziny otwarcia. Od 10 do 20 codziennie, nawet w porządku, ale: NCK otwarty jest dużo wcześniej i o jakichś wczesnoporannych godzinach są tam zajęcia dla dzieci. Rodzice koczują więc na korytarzach, bo Marchew zamknięta. Nam z kolei parę razy po pracy i następujących po niej załatwieniach w Hucie zachciało się ciepłej zupy - niestety już zamknięte (choć trzeba przyznać, że póki ktoś tam jeszcze był i pożądanie danie także nie "wyszło" to byli chętni by nam je podać - naprawdę wielki plus). Parę razy odbiliśmy się także od drzwi, bo knajpa wynajęta na zamkniętą imprezę. W sumie dobrze, widać, że rodzinne imprezy dobrze się tam sprawdzają, bo knajpa jest przyjazna dzieciom, mają stolik, zabawki, kredki. Gorzej z niemowlakami. W knajpie jest miejsce na wózek i atmosfera przyjazna, ale toalety są częścią centrum i brak w nich (a przynajmniej tej koło kawiarni) przewijaka - dla mnie trochę dziwne w domu kultury, w sumie wiele tam atrakcji dla rodzin z dziećmi.



Ponieważ nie mieliśmy planu na wielkie żarcie, a jednak troszkę zmarzliśmy na spacerze postawiliśmy na zupę. Oboje tą samą (wiem - beznadziejni z nas recenzenci). Pomidorowa z bryndzą. Naprawdę mi smakowała. Była kremowa - mój chłop nie lubi zup kremów a też mu smakowała. W ogóle połączenie zupy pomidorowej z serem to fajny pomysł, przeze mnie z sukcesem testowany już od paru lat. Choć niektórzy (mąż złośliwiec) twierdzą, że w rankingu sosów do spaghetti moja zupa jest super ;p Ta została pochwalona bez specjalnych zastrzeżeń. Jako smaczna przyzwoita zupa. Mąż twierdzi, że woli tą z Oberży Sąsiadów na Miodowej, ale mnie z kolei tamta wcale nie pasuje (lubię za to ich barszcz czerwony), a ta była pyszna. Także znów - rzecz gustu. 

Jak już się rozsiedliśmy to wcale nie chciało nam się wychodzić. Zamówiliśmy więc ziółka (herbaty fusiastej brak, wybór pomiędzy ziółkami od rolnika i liptonem z torebki) i ciasto: szarlotkę i marchewkowiec. W rankingu ciast knajpianych oba wypadły genialnie. Oczywiście "bo moja mama robi lepszą szarlotkę", ale z czystym sumieniem mówię, że nie pamiętam bym w restauracji jadła lepszą. Także dostali u mnie gigantycznego plusa. 

Kolejnym razem także jedzenie bardzo nam smakowało. Tym razem o 2 minuty wyprzedził nas bakłażan. To znaczy pani tuż przed nami zjadła ostatniego. Ehh zostało parę różnych dań, ale w efekcie zdecydowaliśmy się na schabowego z kaszą jaglaną i sałatką - mąż, pierogi ze szpinakiem - ja. Oba pyszne, w pierogach trochę przesadzili z omastą, wszystko w niej pływało, za to w sałatce (myślę, że kwestia pory roku) sama papryka - ktoś, kto nie toleruje surowej papryki ma ciężką robotę ;) Na plus dla pani z obsługi trzeba przyznać, że każde danie z karty omówiła z kucharzem by podać mi jego skład, gdy akurat trafiło na problemy żołądkowe i początki rozszerzania diety z suchego chleba.

 Średnia cena obiadu to ok. 20 - 25 zł (w zależności od głównego składnika).
Przyuważyliśmy także, że w bistro stołuje się obsługa, więc musi być ok ;)

Tak w sumie naprawdę pozytywnie! Marchewko trwaj!

4 komentarze:

  1. Lubię czytać recenzje, fajnie że też je wrzucasz :)
    W.Cz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najtrudniej się do nich zebrać do pisania, bo przy przepisie mam jeszcze tą motywację, że zaraz zapomnę, a tu tak nie ma. Ale mam jeszcze jedną knajpę do opisania, bo lubię, a moim zdaniem p. Nowicki bardzo ich skrzywdził

      Usuń
  2. Uśmiałam się z sosu do spaghetti :D
    Mieszkam tuż za Hutą, a w Marchewce jeszcze nie byłam. Trzeba to nadrobić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nastawiaj się na jakieś fajerwerki, bo to takie raczej zwykłe dania, ale moim zdaniem karmią smacznie, uczciwie i po polsku bez aromatu schaboszczaka unoszącego się tydzień nad ubraniem :) także idealnie na rodzinny obiad bez okazji, albo właśnie ciepłą zupę po spacerze :)

      Usuń

Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)