poniedziałek, 4 stycznia 2016

Piernik staropolski dojrzewający

Już od paru lat mnie kusił na różnych blogach kulinarnych. Tata też mnie męczył: "po co pieczesz to i tamto, nikt tego nie je, piernik byś upiekła". To upiekłam. Najbardziej pokrzywdzony był mąż, bo na jego barki spadło wałkowanie blatów, a to wyzwanie. Nasz miód i tak był byle jaki i miał dodatek sztucznego (ha! producent jakoś zapomniał o tym wspomnieć, ale i zapach i smak sztucznego są nie do podrobienia), więc ciasto i tak nie było takie twarde jak by mogło być, ale wystarczająco, by mąż się wkurzał. Mnie też z resztą moment pieczenia blatów nieco zdenerwował i zaklinaliśmy się, że jak się okaże niedobry po tych wszystkich zabiegach, to... więcej go nie zrobimy. Ale summa summarum wyszedł tak dobry, że już kilka osób prosiło o przepis. A w całej zabawie pieczenie blatów to najgorsza robota, cała reszta to sama przyjemność, a w związku z tym, że rozbita na miesiąc, tym bardziej nie boli jako dodatkowy obowiązek przed świętami :)

Korzystałam zamiennie z przepisów z dwóch blogów: z tego i z tego Oba pochodzą z tej samej książki, więc składniki te same. Każda z autorek podzieliła się swoimi radami, a ja podzielę się swoimi, a Wy pewnie i tak znajdziecie własny sposób.

Ciasto na świąteczny piernik staropolski robi się między początkiem a połową listopada, piecze w połowie grudnia, przekłada dwa dni później i czeka. Czas na oblanie polewą jest dzień przed wigilią. 
Terminarz u mnie:
16 listopada - mieszam ciasto (czas: max 10 minut - łyżką)
13 grudnia - piekę blaty (najbardziej irytująca część - wolne parę godzin jest niezbędne)
15 grudnia - przekładam powidłami (2 i pół półlitrowego słoika)
23 grudnia - polewam polewą (jeden kawałek, resztę pozostawiam bez polewy, do polania dzień przed podaniem).

zdjęcie niewybitne, podróżne, za to wypiek zdecydowanie wybitny :)


Składniki:
(na blachę z piekarnika x4)
500g miodu (u mnie najtańszy z dyskontu za 11 zł - liczyłam się z tym, że będzie z dodatkiem sztucznego i był, choć producent zapomniał o tym wspomnieć)
1,5 szklanki cukru
250 g tłuszczu (masło i\lub smalec dałam samo masło)
1kg mąki pszennej (dałam 650)
3 jajka
3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
pół szklanki zimnego mleka
80 g gotowej przyprawy do piernika (sprawdźcie skład, czasem tylko siąść i płakać) u mnie domowa od kolegi - domowej mniej, ok. 50g bo nie ma zapychaczy
pół łyżeczki soli
opcjonalnie garść pokruszonych bakalii (orzechów, migdałów, skórki pomarańczowej - ja nie dałam, planowałam ale zapomniałam)

+ kamionka, garnek emaliowany lub szklana misa
+ powidła śliwkowe ok 1 kg (u mnie 2 i  pół półlitrowego słoika)
 
Sposób przygotowania:
2-7 tygodni przed pieczeniem
W garnku rozpuścić tłuszcz, cukier i miód (mój miód był płynny, więc dodałam go bezpośrednio do ciasta bez podgrzewania, żeby pozostawić w nim jak najwięcej składników odżywczych). Przestudzić. Sodę rozpuścić w mleku. Połączyć wszystkie składniki. Odstawić pod przykryciem w chłodne miejsce. Lodówka, spiżarka, balkon (u mnie to ostatnie, ~ +10 stopni to max, więc drżałam). 

ok. 1,5 tygodnia przed podaniem
Przynieść ciasto, zostawić na ok. 2h w temp. pokojowej, żeby trochę się ogrzało, będzie łatwiejsze w wałkowaniu (ale też nie za długo i nie za gorąco, bo się całkiem rozpłynie). Wałkować 4 blaty na wielkość blachy z piekarnika. Warto zrobić to pomiędzy dwoma kawałkami papieru do pieczenia, nie trzeba wtedy podsypywać mąką, a ciasto na blachę wjeżdża na papierze. Piec każdy blat 35-40 min w temp. 160 stopni. Ja piekłam na samej górze pod grzałką, inaczej nie chciało się upiec, a przetrzymanie piernika za długo powoduje, że robi się gorzki. Gotowe blaty wyjąć z piekarnika i znaleźć im miejsce, gdzie mogą w spokoju leżakować. Najpierw 2 dni przykryte czymś ciężkim. U mnie blacha z piekarnika, a na niej równiutko kuchnia polska a obok encyklopedia polskiej sztuki kulinarnej, w sam raz się mieszczą. 
Po dwóch dniach przekładamy. Odlepianie od papieru było równie wkurzające jak samo pieczenie, ale obyło się bez ofiar w ludziach, ciasto troszkę się połamało, ale w gotowym produkcie nie widać. 
Tak leżakuje do dnia przed wigilią. Ja parę dni wcześniej okroiłam okrawki z boku, żeby ciasto było równe. Okrawków wyszła cała misa, a i tak po ok. 3 dniach nic nie zostało :)

Dzień przed wigilią (podaniem) ciasto można polać polewą czekoladową. Ja mam swoją ulubioną przepis TUTAJ, bo szybko się robi, fajnie wygląda i zawsze się udaje (chyba, że się śmietana zważy, ale wtedy należy zastosować patent mojej teściowej - wszystko posypać kawałeczkami orzechów - nic nie widać, a ciasto teściowej z moją masą zniknęło pierwsze, mimo mojej wpadki ;p)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)