Mam klęskę urodzaju z zakresie dyni. Każdy z nas kupił dynię, jedna na pewno nie pomarańczowa (dzisiejsza bohaterka), druga - kij wie, prawdopodobnie, ale pewności nie ma (z wierzchu zielona, a zielone są w środku w różnych kolorach w zależności od gatunku), a potrzebna była na pewno pomarańczowa - robiłam, obecną już tutaj sałatkę z dynią i jarmużem, a że robiłam na okazję to i efekt musiał być apetyczny. W ten sposób do zestawu wjechała jeszcze dynia hokkaido, właściwie dwie, z czego jedna poszła do sałatki. I tym sposobem mamy już trzy dynie do zużycia. Nie szkodzi, lubimy dynie, nawet tak do jedzenia na kanapce z dodatkiem różnych innych rzeczy - sałaty, sera, pomidora, jakiejś wędliny. No ale co za dużo to niezdrowo. Rozpoczęłam poszukiwania przepisów. I tu znowu mąż: A ja to bym zjadł z tą dynią ciasto, najchętniej sernik. Nie wiedziałam, że jest coś takiego jak sernik dyniowy. Coś czuję, że on skrycie przegląda kuchenne strony częściej niż ja. Znalazłam parę sztuk. Zrobiłam. Mój drugi sernik w życiu, pierwszy, który nie opadł, przeciwnie, jest prościutki jak stół. Troszkę pękł przez środek, ale profilaktycznie rozpoczęłam cięcie właśnie tam, także nie widać ;) Wyszedł pyszny. Jak na moje potrzeby, troszkę za słodki, ale ja jestem dziwna, dla mnie słodycze mają być każde byle nie słodkie. Ale trzy osoby, które jadły, mówią że jest super. Cieszę się ogromnie. Kolejny level zaliczony ;) Na wypadek wpadek można ten sernik polać polewą czekoladową, ale mój był na tyle ładny (w moim własnym mniemaniu), że nie było takiej konieczności.
Korzystałam z przepisu z bloga Kraina rozkoszy podniebienia, tylko go troszkę inaczej doprawiłam. Bez imbiru.
Składniki:
na kruchy spód
125 g mąki pszennej
10 g cukru
2 żółtka
60 g zimnego masła
szczypta soli
na masę serową
750 g twarogu sernikowego (użyłam z Biedronki)
250 g serka mascarpone
3 jajka
3 żółtka
2 łyżki soku z cytryny
3 łyżki mąki ziemniaczanej (dałam prawie 4, bo masa była dość płynna po wymieszaniu)
190 g cukru (może być mniej, tyle to dla mnie troszkę za dużo)
425 g puree z dyni (dałam troszkę więcej, bo moja dynia była bardzo sucha, miałam jej mniej więcej tyle, ale nie chciała się zmielić, musiałam dodać troszkę wody)
1 łyżeczka cynamonu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
3 roztarte w moździerzu goździki
kilka kulek białej gorczycy
(w oryginale jest pół łyżeczki imbiru, ja zamiast tego dałam goździki i gorczycę)
Wszystkie składniki na masę w temp. pokojowej (trzeba je wyjąć z lodówki ok. 2h wcześniej)
Sposób przygotowania:
Składniki na ciasto wymieszać nożem, potem już w kulę ręcznie, tak, by masło się nie zagrzało za mocno. Kulę z ciasta wrzucić do lodówki na 30 min. Po tym czasie na dno tortownicy położyć papier do pieczenia, na papierze umieścić ciasto, podziurawić je widelcem i upiec przez 10 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Nie jest wtedy całkiem upieczone, ale potem ciasto długo się piecze z masą, więc chodzi o to, żeby się nie spaliło. Ciasto po wyjęciu trzeba ostudzić.
Jajka, żółtka, sok z cytryny, mąkę, cukier i przyprawy zmiksować, a następnie dodać puree z dyni i dalej zmiksować. Dodać stopniowo obydwa rodzaje sera, ciągle miksując do czasu,
aż masa będzie gładka i jednolita (dobrze robić to w wysokim garnku, masa pryska, więc mieszając w misce miałam całą kuchnię w ciapki). Masę serową wylać na podpieczony
spód i włożyć do piernika rozgrzanego do temperatury 170 stopni C. Po
chwili temperaturę zmniejszyć do 150 stopni C. Sernik piec przez
około 65 minut (piekłam dłużej, ok. 1,5h) Upieczony sernik wystudzić, a następnie schłodzić w
lodówce (chłodziłam stopniowo w piekarniku, potem na blacie, nie mam miejsca w lodówce). Odpowiednią konsystencje uzyska dopiero po całkowitym
ostygnięciu.
Jest bardzo dobry, wyrośnięty, równiutki, wilgotny, z cieniutkim kruchym spodem. Mniam, mniam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)