No nie mogłam się powstrzymać. Już drugie w ciągu tygodnia (no musiałam, bo pierwsze nie doczekały zdjęcia). W sumie nie powinnam jeść zbyt często drożdżowego ciasta, ale czasem po prostu nie sposób się powstrzymać. Wczoraj niemal wszystko miało iść do dżemu, a tylko odrobinka do jagodzianek. Efekt jest taki, że dżemu wyszły dwa malusie słoiczki (muszę kupić więcej surowca ;)) a jagodzianki "posikały się" nadmiarem nadzienia. Akurat ta jedna, którą przekroiłam do zdjęcia wcale tak nie wygląda, ale reszta składa się z samego nadzienia i dość cienkiej warstwy ciasta.
Jak zwykle skorzystałam z przepisu na ciasto drożdżowe drugiej babci mojej kuzynki, bo jest tak łatwy i przyjemny oraz zawsze-się-udający, że nie ma po co szukać innego. Przepis TUTAJ.
Składniki:
na ciasto
- jak w podanym wyżej przepisie, z pominięciem rodzynek
na nadzienie
borówki leśne
cukier
(ok. 3 łyżeczki borówek na bułkę - z przepisu, w zależności od tego ile ciasto rosło - u mnie dłużej, bo raz chleb zajmował piekarnik, drugim razem miałam ważną rozmowę telefoniczną na padniętym telefonie podłączonym do ładowania po drugiej stronie domu ;) - wychodzi ok. 12 bułeczek)
Sposób przygotowania:
Ciasto przygotować zgodnie z przepisem. Odrywać kulki mniej więcej wielkości dłoni bez palców, rozpłaszczyć i uformować w dłoni w kształt łódeczki (tak, żeby owoce nie wypadały) na każdą położyć ok. 3 łyżeczki nadzienia, obsypać płaską łyżeczką cukru, skleić jak pieroga, a następnie podwinąć końce pod spód, by powstała bułeczka. Sprawdzić czy nie ma jakichś prześwitów i ewentualnie uzupełnić je ciastem (może nie doda to im urody,ale może zminimalizować przecieki nadzienia) Ułożyć na blasze na papierze do pieczenia w pewnych odstępach, poczekać 20 minut, aż podrosną, w którym to czasie piekarnik w sam raz nagrzeje się do temp. 180 stopni. Wierzch można posmarować białkiem (jak u mnie - jedno białko zostawiłam do smarowania, resztę zamroziłam na ciasto na białkach), polać lukrem (dla nas za słodko) lub obsypać cukrem pudrem. Mniam, mniam.
Zawsze przy jagodziankach włączają mi się wspomnienia mojego pierwszego w życiu rejsu po Mazurach. Druga klasa podstawówki, wiele emocji i nowych doświadczeń i te fantastyczne jagodzianki :) Pamiętam, tamte były z lukrem ;)
EDIT: Zapomniałam o ważnej rzeczy. Gdy bułeczki zaczynają czerstwieć wystarczy wsadzić je na 30 sekund do mikrofali, nawet na niewielką moc (tak by się lekko podgrzały,ale nie spaliły, a łatwo spalić), będą smakowały jak prosto z pieca :)
EDIT: Zapomniałam o ważnej rzeczy. Gdy bułeczki zaczynają czerstwieć wystarczy wsadzić je na 30 sekund do mikrofali, nawet na niewielką moc (tak by się lekko podgrzały,ale nie spaliły, a łatwo spalić), będą smakowały jak prosto z pieca :)
uwielbiam je:)
OdpowiedzUsuń