Mój wujek nie lubi rosołu, jednak gdy przyjeżdża do nas, na stole zawsze czeka na niego parujący gar. Rzadko rosół znika tak szybko, jak wtedy gdy ma go zjeść wujek. Ja rosół lubię, pewnie dlatego, że wychowałam się na rosole mojego taty, a to co podawano w stołówkach uważałam za jedynie mgliście spokrewnione z rosołem. Rzadko jednak robię rosół, gdyż jest to danie wybitnie familijne, żeby wyszedł dobry potrzeba dużo mięsa i warzyw, a więc i wielkiego garnka. Dziś, gdy mój mąż kupował na placu mięso na rosół, otrzymał darmową poradę:
Pani: Duży czy mały ten kurczak?
Mąż: Mały, nie ma za dużego garnka
Pani: Kupić większy garnek
Poza tym dobry rosół musi się gotować. Mój gotował się od ok. 10 rano do 18 - czyli jakby nie patrzyć pełną dniówkę. Tata zwykle gotuje go na raty przez kilka popołudni. Najdłużej gotowała się wołowina, gdyż zgodnie z taty filozofią każdą rzecz w rosole ma się dać pokroić łyżką (nie opryskując przy okazji siebie i współbiesiadników fontanną rosołu). Poza tym długie gotowanie na wolnym ogniu pozwala uwolnić z mięsa i warzyw cały aromat i umieścić go w zupie :)
Składniki:
0,5 kg mięsa wołowego (rosołowego)
mały kurczak
3 marchewki
2 pietruszki
1 mały seler (lub kawałek)
2 małe cebule
ćwiartka kapusty (z tych mniejszych)
kawałek pora
liście selera
lubczyk
Sposób przygotowania:
Mięso wołowe umyć i podzielić na czyli np. na trzy, tak żeby nie wystawały z gara, wodę z mięsem posolić. Ustawić na małym ogniu i gotować aż będzie się dało kroić łyżką (jeżeli zamiast kurczaka macie udo z indyka, można go wrzucić niego wcześniej, bo mięso indycze dłużej się gotuje), gdy wołowina jest miękka wrzucamy kurczaka (także rozsądnie podzielonego) i cebule, po jakichś 10 minutach resztę warzyw, oprócz liści selera i lubczyku. Gotować na wolnym ogniu aż marchewki nie będzie się dało pokroić łyżką, gdy marchewka zacznie robić się miękka można wrzucić posiekane liście selera oraz lubczyk.
Całość trwa bite 8h, w tym czasie zdążyłam zrobić, zapakować do słoików i zapasteryzować dżem żurawinowy i praktycznie usmażyć pierwszą partię powideł, a także wyprać dwa prania, zjeść "lunch" i ze trzy razy umyć gary. Plus gar rosołu nie mieści mi się do lodówki. Za to ten smak...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Smakowało? - zostaw komentarz :)
Did you like it? - leave a comment :)