W zeszły weekend byliśmy na weselu, droga powrotna prowadziła przez podkrakowskie zagłębie dyniowe, miejscowość Wawrzeńczyce. Tym razem postanowiliśmy się zatrzymać przy gospodarstwie jeDynie, które wystawia się także na Targu Pietruszkowym w Podgórzu. Oprócz dyń gospodarstwo to produkuje również różne "dziwne rzeczy". Bardzo pouczająca wycieczka w pole. Buraki liściowe, michunka, zioła wszelkie, piękne ogromne rzepy i między innymi portulaka warzywna. Warzywo podobno bardzo popularne w krajach morza śródziemnego, u nas praktycznie nieznana.
Smak tego warzywa to miszung groszku cukrowego (pierwsze skojarzenie z jedzenia surowego), szpinaku, szczawiu, liści botwiny (z dużą ilością kwasku cytrynowego - bardzo kwaśne to warzywo).
W związku z powyższym postanowiłam przyrządzić sałatkę podobnie jak robię sałatkę z botwinki. Nie przewidziałam tylko tego, że jeżeli portulakę usmażyłam na tłuszczu, a potem doleję do sałatki jeszcze oliwę to całość będzie dla mnie za tłusta. Było. Tym bardziej, że sałatkę robiłam o 6 rano i mocno mi się chlusnęło oliwą. Ale z tym wyjątkiem wyszło naprawdę nieźle. Przede wszystkim udało mi się zrównoważyć kwaśny smak portulaki, a to uważam za mój osobisty sukces :)
Składniki:
gałązki i liście portulaki warzywnej
ser gorgonzola
orzechy włoskie
pieprz, oliwa
miód
Sposób przygotowania:
Ugotować portulakę (grubsze łodyżki pokroić drobno o ile nie są zdrewniałe, jak są to wywalić), ja smażyłam na oleju z pestek winogron, ale myślę że zblanszowanie w garnku z niewielką ilością wody może być lepszym pomysłem. Dodać gorgonzolę, kawałki orzechów, polać sosem z oliwy miodu i świeżo mielonego pieprzu.